niedziela, 3 stycznia 2016

OO MAXIMUM CD. DYLANA


Chłopak odszedł parę kroków, ale szybko z nim zrównałam. Może i dziwne, ale postanowiłam wrócić do domu. Kiedy chodzę sama zazwyczaj tracę poczucie czasu. I zapewne gdyby nie chłopak spacerowałabym jeszcze pół godziny. Przeszliśmy parę metrów, a cisza już zaczęła mi ciążyć, więc zaczęłam szukać jakiegoś tematu do zamienienia chociaż paru słów. W końcu spacer lepszy z kimś niż sama.
Zaczęłam obserwować psa Dylana. W przeciwieństwie do moich urwisów szedł spokojnie obok właściciela.
- Nie boisz się, że ucieknie? - spytałam po chwili.
- Nie, jest dobrze wytresowany. - Kątem oka zobaczyłam jak chłopak zerka na dobermany, które z każdym minionym metrem zachowywały się coraz ruchliwiej. - A twoje?
Skróciłam smycz jezdnemu z nich.
- Są posłuszne, jednak dziś mają wyjątkowo za dużo energii - zaśmiałam się nerwowo i skarciłam Leona.
Ponownie nastała cisza, jednak po chwili przerwana dźwiękiem sygnału mojego telefonu. Myślałam, że matka upomina się, bym wracała, jednak ku mojemu zaskoczeniu był to Marco. Uśmiechnęłam się szeroko czytając smsa.
- Coś się stało? - usłyszałam głos Dylana. Odwróciłam się do niego nieco kontrolując uśmiech.
- Mój brat przyjechał. - Z trudem powstrzymywałam się od piszczenia i skakania z radości. - Może go spotkasz... - Mruknęłam chowając telefon z powrotem do kieszeni płaszcza.
Dylam zmarszczył brwi.
- Mieszkam przy parku - wyjaśniłam. - Nieważne - machnęłam lekceważąco ręką.
Po paru chwilach już szliśmy ścieżką równoległą z ulica, na której stał niewielki jednorodzinny dom. Wieżowiec to nie był, ani luksusowy apartament, ale miał swój urok. Przy krawężniku już zauważyłam samochód i wysiadającego z niego bruneta. Uśmiechnęłam się do siebie i zwróciłam do mężczyzny:
- No... to... do zobaczenia - uśmiechnęłam się do Dylana i przebiegając przez pustą ulicę rzuciłam się w objęcia Marco. Był trochę niższy do Dylana, jednak i tak musiałam stanąć na palcach, a chłopak lekko schylić.
<Dylan?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz