niedziela, 3 stycznia 2016

OD CELAENY CD. WILLA


Chłopa zaczął mnie przepraszać i przykładać serwetki co jednocześnie pomagało pozbyć się kawy z koszuli, ale i bolało. Zaczęłam czuć się niepewnie i to bynajmniej nie z powodu chłopaka. Parę osób spojrzało w naszą stronę, lecz zamiast panikować - co w moim przypadku zdarza się często - skrycie miałam ochotę się chichrać. Ale może dlatego, że chłopak tak strasznie się przejął? Z drugiej strony było to nawet urocze. Na samą myśl uśmiechnęłam się do siebie i do chłopaka.
- Wszystko w porządku - wymamrotałam niewyraźnie powstrzymując się, by nie syknąć z bólu. Też wzięłam parę serwetek i zaczęłam czyścić fartuch Dzięki grubemu fartuszkowi do kolan nie pobrudziłam spodni, więc wystarczyło tylko wyprać koszulę. Spojrzałam ponownie na paru gości, ale szybko wróciłam do oceniania szkód.
- Naprawdę przepraszam - powtórzył.
- Może... ja pójdę się przebrać - zaśmiałam się. - I tak już kończyłam pracę. - Podeszłam do blatu z krzesłami barowymi i nachyliłam się, by obudzić znudzoną do granic możliwości znajomą.
- Sarah, zrobisz panu kawę? - spytałam wskazując głową na nieznajomego, który niezauważenie pojawił się obok mnie. - Z mlekiem; dwie łyżeczki cukru - dodałam szybko i zniknęłam za drzwiami kuchni.
Pędząc na zaplecze poprosiłam jednego z kucharzy o jakąś mokrą, świeżą ścierkę i nim doszłam do korytarzyka prowadzącego do zaplecza już ktoś mi ją podał. Automatycznie przyłożyłam do mokrego ramienia od razu czując ulgę. I tak ze szmatką na ręce szukałam swoich rzeczy. Musiało to wyglądać co najmniej zabawnie, w każdym razie szybko się przebrałam i po chwili miałam na sobie zwykłą, białą, luźną bluzkę w krótkimi rękawami.
- Hej - usłyszałam czyjś głos. Wzdrygnęłam się na widok nieznajomego bruneta.
- Co ty tu robisz? - spytałam zaczynając się lekko denerwować. Osobiście nie miałam nic przeciwko, by chłopak tu był, jednak większość pracowników nie wiedząc czemu ma pretensje, gdy sprowadza się obcych na tyły restauracji.
- Chciałem cię jeszcze raz przeprosić - podrapał się po czole.
Uśmiechnęłam się odsłaniając zęby.
- A ja jeszcze raz mówię, że nic się nie stało. Rozlaną kawę pewnie już ktoś powycierał, a bluzkę się wypierze, to tylko ciuch... - wzruszyłam ramionami.
- Hm... Może w ramach rekompensaty dałabyś się namówić na... coś mniej płynnego? - rękoma zatoczył koło, jakby miało mu to pomóc się wypowiedzieć.
W myślach zaczęłam sobie przypominać swój dzisiejszy plan dnia. Szybko przypomniałam sobie, że z nikim się nie umawiałam. No w sumie nie miałam nawet z kim. Dlatego też się zgodziłam. Spakowałam jeszcze parę rzeczy i oboje wyszliśmy z restauracji. Wiosenne słońce postanowiło wyjść zza gęstych chmur. Przeszliśmy na drugą stronę, by nie przeciskać się przez pas turystów.
- Tak w ogóle jest William - przedstawił się.
- Celaena - powiedziałam i wbiłam ręce do kieszeni płaszcza.
<Will? c: Pod koniec już nie miałam pomysłu>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz