środa, 20 stycznia 2016

Od Damona Cd Lucy


-Dzień dobry, Słoneczko-zacząłem z uśmiechem i przeciągnąłem się. Nie dotarły jeszcze do mnie słowa dziewczyny, zacząłem rozglądać się po pokoju. Mój wzrok zatrzymał się na stojącej przy łóżku Lucy, która zapinała na sobie moją koszulę. Nie powiem, bardzo miły widok. Mógłbym widywać codziennie po przebudzeniu. Koszula sięgała jej trochę za pośladki i gdy podnosiła ręce ta jakże apetyczna część jej ciała ukazywała się moim oczom. Skarciłem się w myślach i odwróciłem wzrok, żeby się skupić.
-Nie, Lucy. Do niczego nie doszło-powiedziałem z miłym uśmiechem. Obróciła się do mnie, górne guziki koszuli miała jeszcze nie zapięte, więc uprzejmie zasłoniłem oczy dłonią, by po chwili po szczęnięcemu rozszerzyć palce.
-Ej!-krzyknęła i rzuciła we mnie poduszką. Oddałem jej, ale ona uchyliła się. Dobiegłem do niej, złapałem ją, przerzuciłem sobie przez ramię, kawałek ją przeniosłem (przy wtórze jej pisków) i rzuciłem delikatnie na łóżko. Zacząłem ją łaskotać.
-We mnie rzucać poduszką? We mnie?-śniałem się cały czas ją łaskocząc. Po chwili przestałem i pozwoliłem jej złapać oddech.
-Chodź na śniadanie-powiedziałem z uśmiechem i przeszedłem do kuchni. Po drodze uszykowałem łazienkę dla dziewczyny i wyszperałem z jednej z szuflad fartuszek kuchenny, który na siebie założyłem Zacząłem wyjmować z szafki patelnie i mikser, a potem siegnąłem po odpowienie składniki. Kiedy dziewczyna pojawiła się w kuchni, ja zsuwałem na talerz pierwsze pancakes'y.
-Ojejku. Ale miło-powiedziała i usiadła przy stole. Postawiłem przed nią talerz, butelkę z syropem klonowym i dżem. Zsunąłem kolejny naleśnik na talerz. Upiekłem jeszcze kilka i sam usiadłem przy stole.
-Śmiesznie wyglądasz w tym fartuszku-zaśmiała się Lucy.
-No cóż, jestem mężczyzną gotującym-zaśmiałem się.
Wszamałem cztery i spojrzałem na dziewczynę.
-Nie masz apetytu?-spytałem. Ona siedziała ze wzrokiem wbitym w talerz.
-Jak Ci się podobała wczorajsza impreza?-zapytała, a w jej głosie dźwięczała dziwna nuta.
-Szczerze?
-Oczywiście, że tak.
-A więc...-wciągnąłem powietrze głęboko w płuca, trzymałem je tam chwilę i wypuściłem, głośno wzdychając.-Chyba w życiu nie byłem na tak dennej imprezie. Serio. Nicole nie jest w moim typie, a nawet powiedziałbym, że mnie przeraża. Po pierwsze: jej makijaż mógłby zawstydzić niejednego muzyka brutal-death'owego. Podczas chol.ernego przytulanego ufafluniła mi całą marynarkę. Po drugie: miała tak długie tipsy, że zrobiłami nimi dziury w dłoniach. Zobacz!-pokazałem Lucy podrapane ręce.-Dawno żaden kot mnie nie urządził. Po trzecie: to, że ta pseudo-piękna szkapa, bo według mnie ona nawet ładna nie jest, głupi plastik, ma mnóstwo forsy to nie znaczy, że jest fajna. A nie jest. Jak to się mówi: Boże, widzisz i nie grzmisz. A Bóg grzmi, tylko plastik nie przewodzi prądu.
Lucy zaczęła się śmiać, a ja śmiałem się razem z nią.
-Wiesz...-wstałem od stołu i zacząłem sprzątać naczynia. Włożyłem je do zlewu i oparłem się o blat. Spojrzałem na dziewczynę, która wydawała się wyraźnie rozweselona.-Wolałbym spedzić ten wieczór w domu, oglądając jakiś fajny film, albo czytając książke. A jeszcze bardziej chciałbym spędzić go tylko z Tobą-powiedziałem. Uśmiechnąłem się ciepło, patrząc, jak Ava się czerwieni.
-Trzeba się zbierać-oznajmiłem.-Odwioze Cię pod motel, weźmiesz z niego swoje rzeczy, wpakujeny je do mojego auta, wrócimy, zostawimy je tu i będę jechał do pracy. Jest sobota, pracujesz dzisiaj?
Dziewczyna pokręciła głową.
-Więc jeśli chcesz, możesz siedzieć ze mną w studio. Oczywiście to wszystko będzie do wykonania, jeśli się zgodzisz.
-Ale poczekaj, Damon, bo czegoś tu chyba nie rozumiem...
-Tak?
-Po co to wszystko?
-Nie podoba mi się to miejsce, w którym nocujesz. Zapewne było tanie i dlatego je wybrałaś, ale to niezbyt przyjemna dzielnica. Wolałbym mieć Cię przy sobie, bo co jeśli wróci tamten gostek z imprezy? Tak w ogóle, pies mu ryło lizał, kur...-niedokończyłem-jego mać. Przepraszam piękną damę-skłoniłem głowę-za takie słowa, ale to wszystko prawda. Jednakowoż, tak jak mówiłem, na wszystko musisz wyrazić zgodę.
Zaległo długie milczenie. Dziewczyna wstała.
-Muszę się zastanowić. Na razie daj mi jakieś Twoje spodnie, pasek do nich i koszulkę, żebym mogła pojechać do motelu. Tam ogarnę moje ubrania i pojedziemy do Ciebie do pracy. Posiedzę tam, popatrzę jak pracujesz i może podejmę właściwą decyzję.
Skinąłem głową na jej słowa i poszedłem po ubrania, dla niej jak i dla siebie.
***
Postawiłem kawę na stoliku, przy którym siedziała Lucy. Dziewczyna przeglądała jeden z wielu segregatorów ze wzorami tatuaży.
-Chcesz cukier?-spytałem.
-A Ty nie słodzisz?-odparła.
-A co? Sam w sobie nie jesten wystarczająco słodki?-zaśmiałem się, jednak wsypałem półtorej łyżeczki do kubka. Lucy schowała się za kartkami wpiętymi do segregatora.
-Podoba Ci się któryś?
-Hmmm?
-Pytałem, czy podoba Ci się któryś z tatuaży-uśmiechnąłem się. Dziewczyna się zamyśliła. Spojrzałem na nią i stwierdziłem w myślach, że jest bardzo piękna. Uśmiechnąłem się jeszcze troszkę szerzej.
-Lucy?
-Tak?-podniosła głowę spojrzałem jej w oczy.
-Chciałabyś jakiś tatuaż? Nie musiałabyś płacić, i obiecuję, że nie będzie mocno bolało-puściłem jej oko, mając nadzieję, że się zgodzi.
Lucy? <333

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz