niedziela, 10 stycznia 2016

Od Liona c.d; Yenn


Gdy się obudziłem z radością stwierdziłem, że nie walczę o oddech...Po raz pierwszy od bardzo długiego czasu udało mi się przespać noc. Całą! Z łóżka wyciągnął mnie przecudowny zapach. Już w przedpokoju byłem pewien, że wyniuchałem nieziemską jajecznicę wykonaną przez mój swieżo zdobyty ląd, Ida była choler.nie samodzielna i zorganizowana jak na swój wiek, ale widać było również, że za dziecka nie brakowało jej zabawek oraz jest pewna swojej pozycji na tym świecie... Była między nami chol.erna przepaść nie do opisania, a mimo wszystko odnajdowaliśmy się w swoim towarzystwie. Uśmiechnąłem się do siebie na wspomnienie minionego sylwestra, wkroczyłem do kuchni i przeciągnąłem się jak kociak. Usiedliśmy przy stole i Yenn poinformowała mnie, iż ma dziś wolny dzionek, który
najwyraźniej ma ochotę spędzić ze mną.
- A idź stąd szatanie! - Syknąłem i uniosłem ręce w geście obronnym.
- Hum? - spojrzała na mnie znad gorącej, śmiertelnej dawki kofeiny, którą właśnie sączyła.
- Nie zgrywaj mi tu niewiniątka. Jeżeli chodzi Ci o sek.s... - posłałem jej lubieżny uśmieszek - ... to jesteś jakaś nienasycona
- Lionell!
Pochyliła się nad stołem i zdzieliła mnie po łbie.
- Auć.- zrobiłem minę zbitego psiaka, która chyba nie do końca mi wyszła bo dziewczyna ryknęła śmiechem - Co za wstrętne babsko ! Śmieje się z cudzej krzywdy,baaa pierw ją sama zadaje. - prychnąłem i założyłem ręce na piersi.
- Biedactwo. Powinieneś zostać meczennikiem, tak bardzo ci źle.
- No nie? Dziwię się, że jeszcze mnie za niego nie uznano.
***
Po śniadaniu pomogłem posprzątać i wyciągnąłem ją na dwór w celu znalezienia jakiegoś fajnego, wspólnego zajęcia. Pogoda jak na tutejsze klimaty była jak najbardziej zimowa zatem koniec końców udaliśmy się na spacer do okolicznego lasku aby pooglądać przyrodę opanowaną przez lodową królową. Ścieżka w lesie była oblodzona i niesamowicie śliska, więc niewiele się zastanawiając pchnąłem Yenn. Niestety nie przewidziałem możliwości, że dziewczyna najzwyczajniej w świecie złapie się mnie i oboje sie wywalimy. Z taką różnicą,że to ja zostałem ofiarą własnego żartu, gdyż wylądowała ona w wielkim stylu na mnie. Karma... Oj tak często wraca szybciej niż jej się spodziewamy. Spojrzeliśmy po sobie i zaczęliśmy się głupio śmiać.
- Wstawaj bo zaraz mi tyłek przymarznie.
- Byłby jeden problem mniej na mojej głowie- oznajmiła konspiracyjnie i wstając posłała mi buziaka.
- Tak uważasz?
- Mhm.
- Oj, a ja chyba wiem jak sprawić abyś zmieniła zdanie - wymruczałem ponownie ją do siebie przyciągając.
- Tak ci się tylko wydaje mistrzu - zapewniła i próbowała mi się delikatnie wyrwać chcąc zgrywać niedostępną.
- Może się o tym przekonamy?
- Zabawy na łonie natury proponuję zostawić na wiosnę ewentualnie lato.
- Coś ty! Po co czekać - chwyciłem ją zębami za płatek ucha - obiecuję, iż nie będzie ci zimno.
- A to podobno ja jestem nienasycona...
- Słońce, ciągnie swój do swego
- Raczej kto z kim przystaje takim się staje. - prychnęła.
- Że niby wyhodowałem potwora? - udałem zdumienie
- Otóż to. Na własne podobieństwo.
- Zatem jestem z siebie niesamowicie dumny.
***
Po drodze do domu wstąpiliśmy do sklepu aby nabyć paczkę prezerwatyw, gdyż miałem przy sobie tylko dwie sztuki, które zostały zużyte dnia wczorajszego.
- To dla taty. - rzuciłem na wpół z rozbawieniem i pogardą widząc minę ekspedienki. Jej spojrzenie mówiło samo za siebie " Co za gowniarze, teraz tylko by się ruch.ali " - Żartowałem.
Dodałem na odchodne i skierowałem nas wprost do jej domu.
Wpadliśmy do pomieszczenia rozebraliśmy się z kurtek, a ja następnie zadbałem byśmy się rozgrzali.
***
Nazajutrz obudziłem się jako pierwszy lekko spanikowany. Nie koszmarem, bo ten o dziwo i dziś się nie pojawił a niepokojącym przeczuciem, iż stanie się coś złego.
Zignorowałem je kiedy tylko spojrzałem na śpiąca Yenn. Przeglądałem się chwilę rysom jej ślicznej buźki następnie po cichu wstając i opuszczając sypialnie.
Kończyłem właśnie śniadanie w wydaniu de luxe kiedy usłyszałem krzyk.
- Lion!
Najeżyłem się i sekundę potem byłem w jej pokoju.
- Jestem tutaj. Co się dzieje?
- Nie było Cię.
- Ale już jestem. - objąłem ją i pogładziłem po włosach. Poczułem się taki potrzebny- robiłem śniadanie... O ile można to tak nazwać.
Moje kanapki w wydaniu studenckim średnio się miały przy wczorajszej jajeczni Yenn,ale liczą się przecież chęci.
Dziś niestety każde z nas miało powrócić do brutalnej rzeczywistości... Jednak umówiliśmy się, że po treningu wpadnę po Idę do pracy. Na dzisiejszym koszu byłem naprawdę potulny. Nikomu nie pyskowałem, oliczałem jedynie czss do końca.
Wszedłem do kawiarni i przywitałem się z moim skarbem kiedy ktoś się na mnie uwiesił. Zirytowany się odwróciłem i doznałem silnego szoku. Lucy. Co ona tu u licha robi?!
Mina Yenn była straszna konsternacja połączona z czymś na kształt zazdrości? Byłem wściekły, że mnie nie uprzedziła jednak nie dałem tego po sobie poznać. Udawałem jak to bardzo cieszę się, iż tu jest. Nie żeby było inaczej tylko to spostrzegawcze dziewcze napewno wysnuje jakieś wnioski na temat mojej relacji z Yenn. Zaczęliśmy rozmowę kiedy o uszy obiło mi się, że kolo, który gadał teraz z dziewczyną, z którą gadać nie powinien oznajmił, iż mało nie przetrącił nosa mojej siostrze. Rzuciłem się na niego jednak w porę nas od siebie odciągnięto. Kolejne rewelacje były jeszcze lepsze. Książę bohater był tatuażystą Idy. Kur.wa znakomicie. Skrzywiłem się i nawet nie próbowałem ukryć niezadowolenia. Chwilę potem zostałem wyciągnięty na dwór.
- Nie mówiłeś, że masz siostrę.
- No to mówię teraz. Mam siostrę. - wzruszyłem ramionami.
- I tyle? A ta bezsensowna bójka?!
- Do niczego nie doszło...
- I całe szczęście! - wtrąciła warcząc.
- Trzeba mi było powiedzieć, że ktoś przede mną widział Twoje śliczne ciałko. - ton mojego głosu był spokojny jednak ostry i zdecydowany.
- No kur.wa! Chyba sobie żartujesz! A ty to może sam się wydziarałeś?!
- Ja a Ty to co innego do jasnej chol.ery !
- Lion do kur.wy nędzy nie możesz rzucać się z pięściami na kogo popadnie.
- Nie jesteś moją matką, sam wiem co mogę a co nie - rzuciłem opryskliwie - Gówn.o o mnie wiesz.
- Właśnie widzę. Jaśnie pan nie jest łaskaw wspomnieć, że ma siostrę!
- Nie było jej tu.
- No popatrz. Czary-mary.
Wziąłem głęboki oddech w pełni świadom, że tracę po woli nad sobą kontrolę.
- Nie było okazji aby o tym porozmawiać - dodałem nieco spokojniej.
- Tak? Ah... Faktycznie. Bo pierw uciekłeś a jak odzyskaliśmy kontakt to od tamtej pory pieprz.ymy się jak króliki. Faktycznie kiedy mieliśmy o tym pogadać!
- Możemy teraz
- Teraz?! Czy o wszystkim mam się dowiadywać przypadkiem? Więcej wiem o Damonie niż tobie
- Przestań! - warknąłem i chwyciłem ją za nadgarstek nieco zbyt mocno jednak natychmiast poluzowałem uścisk.
- Nie Lion, to Ty przestań. - Kiedy to mówiła odwracała się na pięcie więc nie wiedziałem jakie towarzyszyły jej emocje.
Powiedziała. Wsiadła na motor. Pojechała.
Miałem wrażenie, że przejechał po mnie czołg... Zostawiając za sobą cudowną nicość.

Yenn? Trochę sielanki oraz dramy ;3 I co teraz ? ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz