sobota, 2 stycznia 2016

Od Kai'a - c.d Kody


Zdziwiło mnie trochę, że taka stała się pogoda. A było już tak… Ładnie? No. Było słoneczko, kilka chmurek na niebie, a teraz takie coś! Nosz do jasnej anielki! Jaka ta pogoda jest uprzykrzająca! Zacząłem cicho przeklinać pod nosem. Czemu ta pogoda zawsze robi wszystko po swojemu? Eh… Więc nic innego nie pozostało mi jak pozostanie na noc u Kody. Raz w życiu można prawda? Dostałem jakieś ubrania, które wziąłem i poszedłem do łazienki wziąć krótką kąpiel.
Po całym odświeżeniu się, wytarłem ciało i założyłem to co otrzymałem od mężczyzny, a następnie poszedł on wziąć kąpiel. Kiedy wyszedł, odniósł coś do pokoju, nawet nie zwróciłem na to większej uwagi co to było. Gdy wrócił, powiedział, że pokaże mi pokój w którym będę dzisiaj nocować. Tym samym rozpalił świeczkę, no w sumie nikt by chyba nie chciał wylądować ani na dole i mieć rozbitą głowę, a może i nawet złamane kończyny, bądź inne problemy ze zdrowiem. Mówił, że mieszkał ze siostrą, ale wyprowadziła się i przez to dzisiaj zajmę jej pokój. Postawił świeczkę na komodzie i powiedział, że gdybym czegoś potrzebował to jego sypialnie jest tuż obok. Co jak co, ale gdy chciałem coś powiedzieć to nie potrafiłem, tak przyjemnie się go słuchało, że aż szkoda było mu przerwać tą jego mowę. No i wyszedł, a ja zostałem tu sam jak palec. Podszedłem do komody i zgasiłem świeczkę, ale jeszcze przed tą czynnością oglądam się dokładnie czy na nic nie wpadnę, bo w końcu zawsze można sobie coś zrobić. Spojrzałem na łóżko i wtedy zgasiłem jedyne światło jakie tutaj było. Rzuciłem się na miękki materac, który ugiął się pod moim ciężarem ciała, opatuliłem się kołdrą i jako tako jak na mnie dość szybko usnąłem.
~
Obudziłem się w nocy, kiedy słyszałem już kroki po domu Kody. Jednak wciąż nie otwierałem oczu, próbowałem to zignorować. Jednak nie szło mi to tak łatwo, jak tego pragnąłem. Każdy krok nasilał się coraz bardziej, aż ucichło wszystko. Miałem nadzieję, że już ich nie usłyszę, ale niestety wyszło inaczej. Zamykając oczy znowu kroki się nasiliły. Ktoś otworzył drzwi, wszedł do środka… Nagle poczułem jak ktoś się przytula do mojej klatki piersiowej, jednak to zignorowałem to, podejrzewałem któż to taki mógł być, nawet nie wiem kiedy, ale objąłem sylwetkę, która prawdopodobnie należała do gospodarza domu.
~
Rano obudziłem się pierwszy, mogę dzisiaj sobie odpuścić przecież bieganie, no nie? Raz się nic nie stanie, zawsze mogę iść na siłownię, jak się dowiem gdzie ona jest, bo póki co nie mogłem jej znaleźć, a to było dziwne. Nie ważne. Spojrzałem na osobę obok, która wciąż słodko drzemała… Koda tak wyglądał inaczej bez okularów. Nawet nie wiem jakim sposobem on do mnie przyszedł? No… Chyba, że jest lunatykiem. Zaśmiałem się w duchu i spojrzałem na niego z uśmiechem na mordce. Zegar, który wisiał naprzeciwko łóżka wskazywał godzinę 5:36, wow. Tak szybko wstałem? Aż dziwne. Patrzyłem jeszcze chwilę na mężczyznę, który spał i słodko przy tym wyglądał. Przejechałem dłonią po jego plecach, no i dało się usłyszeć budzik z jego pokoju. Jednak on chyba go nie słyszał. No to niezły ma sen, którego mu zazdroszczę, bo sam takiego twardego nie mam. Najmniejszy pisk potrafi mnie przebudzić… Podniosłem się na łokciach i powoli położyłem mężczyznę na materacu, zamiast już na sobie. Od razu wtulił się w poduszkę, a ja przykryłem go jeszcze kołdrą. Szybko wyszedłem z pokoju w którym przenocowałem, wszedłem do jego sypialni i wyłączyłem budzik. Wziąłem jego okulary. Powróciłem znowu tam gdzie on spał. Okulary Kody położyłem na komodzie, tak aby czasem nic się z nimi nie stało, bo jeszcze biedak nic nie będzie widział. Lekko go szturchnąłem, ale zero reakcji, kolejny raz tą samą czynność powtórzyłem, ale on nic. W końcu dźgnąłem go palcami po bokach, ale nic! No co za człowiek! Nie wiedziałem co zrobić, a nie będę go oblewał zimną wodą, choć byłby to cudowny pomysł, jeszcze by się na mnie wściekł! Oh… Ale nie tym razem. Usiadłem obok Kody, złapałem bo po bokach i przekręciłem tak, że leżał na plecach, nachyliłem się nad jego uchem.
- Wstawaj! – wydarłem się głośno, na co się wreszcie przebudził.
Poderwał się nerwowo do góry, przez co usiadł na łóżku i rozejrzał się dookoła. Nagle spojrzał na mnie, potem na pokój i podrapał się po głowie. Chyba coś zobaczył, mimo tego iż nic nie widzi, akcja kiedy mu uratowałem życie dużo mi mówiło o jego wzroku, że bez okularów jest ślepy jak ćma? No, ale nie ważne. On się widocznie zakłopotał z tego powodu, co u mnie wywołało tylko śmiech.
- Co ja tutaj robię? – spytał zdenerwowanym głosem.
- Chyba lunatykowałeś, no i przyszedłeś tutaj. – odparłem. – Ale nic nie szkodzi, każdemu się zdarza.
Przytaknął tylko głową i wstał z łóżka. Podszedł do komody, na której były okulary. Założył je i powoli wyszedł z pokoju. A mi co pozostało? Tylko westchnąłem ciężko i położyłem się na łóżku, gdyż wciąż czułem się jakby przemęczony?
~
Nawet nie wiem kiedy i jak, ale zasnąłem, po raz kolejny. Chyba byłem niewyspany, bo gdy się obudziłem w domu był już Koda, aż tyle przespałem? Aż dziwne. Mężczyzna stał w drzwiach i na mnie patrzył i się śmiał. Zdziwiłem się, przecież niedawno to on chyba szedł do pracy, a teraz jest w domu… No i tak dziwnie się poczułem. Podniosłem się z łóżka i podszedłem do niego z głupkowatym uśmieszkiem na ustach. Nerwowo podrapałem się po głowie. Przespałem cały dzień, do końca tygodnia nie mam żadnych sesji, jakiś plus, ale z tym spaniem to aż przesadziłem. Ustałem koło niego, był ode mnie wyższy. Położyłem jedną dłoń na jego barku.
- To ja lepiej jak pójdę. – powiedziałem.
Wziąłem dłoń z jego barku i zręcznie go minąłem, ale ten złapał mnie za koszulkę i pociągnął lekko do tyłu, co zrobiłem dość niechętnie. Spojrzałem na Kodę, który na mnie patrzył, jakby coś chciał powiedzieć. No i wtedy bum! Dzwonek do drzwi. Spojrzałem na niego, a on na mnie, wymiana morderczymi spojrzeniami, wyszło na to, że jak pięcioletnie dzieci ścigaliśmy się do drzwi, kto pierwszy ten lepszy… Chciałem być pierwszy, a chcieć to móc, prawda? Kto wygrał? Nikt. W tym samym czasie dotarliśmy tam. Popatrzyliśmy na siebie, no i ustąpiłem mu. Odsunąłem się na bok, a ten otworzył drzwi… Stał tam jakiś mężczyzna, który wręcz chciał się rzucić na szyję Kodzie, no i to w końcu zrobił. Wydarł się radośnie, że jak on to go długo nie widział. Stęsknił się za swoim, kochaniem? Zaraz, zaraz, zaraz… O co tu chudzi? Zdezorientowany patrzyłem na to całe zajście, niepewien co miałem uczynić. Stałem jak słup soli.
- Może byś mnie przedstawił, co Koduś? – zdrobnił jego imię. – W końcu chciałbym znać też twoich znajomych.
Szczerzył się jak głupi, wiem jedno, na rodzinę to on nie wyglądał, tylko na kogoś takiego... Nie wiem no, na jego byłego, obecnego chłopaka? Zresztą samo wypowiedzenie przez obcego do Kody „kochanie” daje dużo do myślenia. Jednakże ja nawet nie wiem jakiej jest on orientacji. No i tak szczerze to chyba bardzo mnie to nie ciekawiło. Jednak jak on się zjawił, to po prostu aż mnie zatkało. Może jednak on jest innej orientacji niż hetero? Zresztą ani ja, ani on nie chwaliliśmy się tym, najwyraźniej nie czuliśmy takiej potrzeby. Koda sam zaniemówił, stał jak wryty w ziemię i nerwowo patrzył to na mnie, to na tamtego mężczyznę, jakby próbował wymyśleć co ma powiedzieć, chyba zbytnio nie wiedział co miał uczynić. Odsunął od siebie ciało nieznajomej mi osoby. Uśmiechnął się nerwowo, po czym jeszcze raz na nas patrzył. Czyżby to był ktoś na kim mu niegdyś zależało? Nie wiem tego, może się dowiem, a może i nie.
Koda? Ohoho XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz