piątek, 1 stycznia 2016

Od Campanelli CD Jacob'a

Nie spodziewałam się, że Jacob również wybiera się do biblioteki. Założyłam mu kartę wypełniwszy rubryki z danymi, które dyktował mi chłopak. Po zaledwie kilku mitach wypożyczył pierwsze dwie książki. Spoglądając na autora domyśliłam się, że wybrał kryminały. Pożegnałam się z szatynem i zaczęłam uzupełniać dane w komputerze. W końcu wszystko musiało być wprowadzone do sieci. Poprawiłam okulary na nosie i uporczywie wpatrywałam się w monitor. Ze skupienia wyrwał mnie głos koleżanki z pracy.
-Anka! Ty z Zielonego Wzgórza!-zawołała Kaja podchodząc do biurka przy którym siedziałam.
Odwróciłam głowę od komputera i spojrzałam na nią pytająco.
-Co jest? Zalało jakieś książki?-zaniepokoiłam się wyobrażając sobie przemoczone tomiki.
Blondynka oparła dłonie o blat i zaśmiała się.
-Coś ty, chodź pomóż mi obkładać nowe książki. Przyszły ich aż trzy kartony.
Moja koleżanka doskonale wiedziała jak zwrócić moją uwagę. Dokończyłam szybko formularz w komputerze po czym czym prędzej wstałam z krzesła i ruszyłam za Kają. Miała rację, książek było co niemiara. Chwyciłam z brzegu jeden z egzemplarzy książki. Przeczytałam tytuł i spojrzałam na autora. Kolejny dramat.
-Znowu będziesz sprawdzała tak każdą książkę?-spytała blondynka siadając za stolikiem i obkładając jedną z naprawdę wielu książek.
Pokiwałam głową w odpowiedzi.
-Mam nadzieję, że są to najnowsze książki. Inaczej będę się naprawdę nudziła-zaśmiałam się i dosiadłam do niej.
~~*~~
Po dobrych kilku godzinach skończyłyśmy obkładać wszystkie książki. Wystarczyło tylko ponaklejać kody kreskowe i można było już je wypożyczać. Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. Dochodziła osiemnasta. Zerwałam się z krzesła.
-Dokończysz sama?-spytałam Kaję.-Powinnam już siedzieć a autobusie ale zasiedziałam się.
-Nie ma sprawy-odpowiedziała blondynka.-I tak wszystkiego dzisiaj nie skończę, jutro mi pomożesz.
-Oczywiście-potwierdziłam i ruszyłam w stronę kantorka. Spakowałam okulary do torby i chwytając ją niemal wybiegłam z biblioteki.
Miałam nadzieję, że autobus, który dojeżdżał prawie pod moją uczelnię spóźnił się i mam jeszcze okazję na niego zdążyć. Biegłam na przystanek jednak widząc, jak opustoszał stwierdziłam, że już dawno odjechał. Westchnęłam i ruszyłam pieszo w stronę uniwersytetu. Może nie spóźnię się na wykład?
~~*~~
Po skończonych zajęciach pakowałam notatki do torby. Zdążyłam na ostatnią chwilę, weszłam tuż przed profesorem Smith’em, który zmierzył mnie wzrokiem, lecz nic nie powiedział. Gdy zapakowałam wszystko, włącznie z niezbędnymi okularami opuściłam uczelnię. Dziarskim krokiem szłam ulicą. Miałam trzydzieści minut na dotarcie do sklepu w którym teraz miałam spędzić praktycznie całą noc. Cóż, nocna zmiana najbardziej mi pasowała. W połowie drogi spotkałam znajomego czworonoga, który bez wahania podbiegł w moją stronę.
-Kumpel!-ucieszyłam się i kucając poczochrałam jego futro za uszami.-Zawsze kręcisz się gdzieś w pobliżu cwaniaku. Co tu robisz?
Pies odpowiedział mi wesołym szczeknięciem, lecz niestety nic się nie dowiedziałam. W końcu nie znałam mowy zwierząt. Wstałam z kucek i ruszyłam ze wcześniejszym kierunku a Kumpel pobiegł w swoją stronę zupełnie tak, jakby przed kimś lub czymś uciekał…Po kilkunastu minutach weszłam do dość sporego sklepu. Ruszyłam do szatni witając się z każdym współpracownikiem po drodze. Gdy dotarłam do upragnionego pomieszczenia kluczykiem otworzyłam swoją szafkę stojącą w kącie. Odłożyłam na półkę torbę po czym założyłam sklepowy uniform, coś jak fartuch kucharski, ale nie do końca…Doczepiłam do niego identyfikator ze swoim paskudnym imieniem. Campanella, kto tak nazywa dziecko? Westchnęłam i zakryłam imię jednym z grubych warkoczy, tak jak zawsze to robiłam. Założyłam jeszcze okulary, zamknęłam szafkę i chowając kluczyk do kieszeni uniformu wyszłam z pomieszczenia. Była godzina dwudziesta druga, sklep opustoszał w mgnieniu oka. Oprócz mnie w sklepie były tylko dwie osoby. I wypadło na mnie bym stała przy kasie. Ruszyłam do niej, gdzie o dziwo stało już kilku klientów.
-Dobry wieczór-przywitałam się w uśmiechem i zaczęłam obsługiwać pierwszą klientkę.
Na samym końcu owej nitki ludzie stał nie kto inny a poznany dziś przeze mnie właściciel Kumpla.
-Cześć-uśmiechnęłam się życzliwie i zajęłam jego zakupami.
<Jacob?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz