- Dereck, to chyba podchodzi pod masochizm! - parsknąłem opierając się o barierkę.
- Stul pysk, bo to nie tobie dupe obija! - odparł posyłając mi krzywe spojrzenie, ale również rozbawione. Co się dziwić, kochał konie i był w stanie mieć obitą dupe nawet i całe życie, byleby z nimi przebywać. Zaśmiałem się pod nosem.
- Idziemy na ten obiad? - spytała Rin.
- Będziemy się zwijać, stary! Do zobaczenia! - krzyknąłem machając kumplowi ręką, po czym wyszliśmy z ujeżdżalni kierując się na parking do mojego motoru.
- To dosłownie pięć minut stąd. - oznajmiłem. Rin skinęła głową zakładając kask i siadając na motor.
Tak jak mówiłem, po pięciu minutach byliśmy już przed knajpą.
<?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz