poniedziałek, 11 stycznia 2016

Od Kai'a - c.d Kody


Spoglądam na niego kiedy zabiera pierwszy głos, po krótkiej chwili milczenia.
- Dziękuję, że znowu mi pomogłeś. To już trzeci raz, gdy mnie ratujesz. Nie mam bladego pojęcia jak ja Ci się wypłacę z tych długów – mężczyzna się śmieję, poprawiając przy tym ciągle spadające mu okulary.
Kręcę głową, przy tym cicho się podśmiewując. Uśmiecham się delikatnie i przestaje kręcić głową na boki. Umilkłem i spoglądam na towarzysza, który wciąż spogląda na mnie, jego z lekka zakłopotany wzrok mnie rozśmiesza, a jednocześnie ukaja. Jakby to ująć… Jego wzrok jest taki uspakajający. Nie wywołuje innych reakcji, poza śmiechem i ukajaniem całego łaknienia tego wszystkiego. Wymieniliśmy jeszcze parę krótkich zdań, przy czym sobie przypominam o czymś, co jest naprzeciw kawiarni… Miejsce, którego poszukiwałem jest tutaj. Będzie okazja do odwiedzania Kody, przy czym się śmieję w duchu. Przewracam oczami i spoglądam na towarzysza, szybko też dostrzegam, że patrzy gdzieś dalej, dalej niż nasz stolik. Z ciekawości odwracam się i spoglądam tam gdzie i on, kelnerka niesie naszą kawę. Ponownie zwracam się w stronę towarzysza, który po raz kolejny poprawia swoje okulary, które spadały mu na sam czubek jego nosa. Dostajemy kubki z zawartością kawy. Uśmiecham się pod nosem i sięgam po cukier, który także dostaliśmy. Otwieram z tego śmiesznego opakowania, w którym umieszczona jest słodycz do kawy. Szybko się z tym uporałem i już wsypuje do swojego kubka. Biorę łyżkę, a papierki odkładam na bok. Łyżeczka nie jest z jakiegoś metalu, wykonana została z plastiku. Tym samym moczę ją w cieczy i zataczam kółka, tak aby szybciej słodycz się rozpuściła. Wciąż patrzę na kubek z kawą. Momentalnie mój wzrok unosi się i spogląda na Kodę, który patrzy na moje sprawne ruchy, które szybko zataczają kółka, jednak wciąż nie przyśpieszam. Mimowolnie na moje usta wchodzi uśmiech, który nie chce zejść. Szatyn w końcu dostrzegł, że go obserwuję i nerwowo wlepia swój wzrok swój kubek, do którego wcześniej wyspał jedną słodycz. Jednakże wcześniej nasze wzroki się stykają i patrzą w sam „środek”. Jednak kiedy szybko zerka w dół, czuję jakby… Niedosyt tego? Dziwne uczucie, ale mój uśmiech się robi szerszy, w środku się śmieje. To jego zakłopotanie jest takie słodkie, a jednocześnie śmieszne. Nie wiem czemu, ale mam czasem uczucie, że jest taki… No nie umiem ułożyć tego w słowa. Taki, słodki, niewinny i niedostępny. To mnie jeszcze bardziej do niego przyciąga.
W końcu wyciągam plastikową łyżeczkę z kubka, jednak naczynie obejmuję zręcznie jedną ręką. Przykładam do ust i biorę pierwszy łyk. Tak jest zdecydowanie dobra. Nie przesłodziłem jej, no już jakiś plus, bo wtedy bym nie miał takiego smaka na tą pyszną kawę. Jednakże nie lubię jak jest tak bardzo gorzka. Wtedy nie ma tego dobrego smaku. Mój wzrok znowu przyciąga szatyn, który jak dało się zauważyć z jego oczu, był nieco przerażony. Spoglądał na szybę, na którą i ja spojrzałem. Stał tam Atrey.
- Wypij i pójdziemy w inne miejsce. – mówię lekko łapiąc jego dłoń, tak aby na mnie spojrzał, co w końcu robi.
Uśmiecham się promiennie. Nie chcę, żeby ten jego były go prześladował. Nie powinien tego robić, jeśli jasno dano mu do zrozumienia aby się odczepił. Jednak chyba on należy do tej większości osób, która tego nie pojmuje.
Szybko dopijam kawę i patrzę na Kodę, który także skończył. Poszedłem zapłacić, a za mną mężczyzna. Wychodzimy z kawiarni i idziemy w stronę miejsca gdzie pracuje mój towarzysz, a trochę dalej mieszkam ja. Może w końcu sobie odpuści. Współczuję mu, że taki typ go w pewien sposób nęka. Wychodząc znowu obejmuję go ramieniem, ponownie przylgnąłem do jego włosów, które z tak idealnych, znowu zostają przeze mnie roztrzepane i zostały doprowadzone do nieładu. Jednak uśmiecham się dumnie z tego co zrobiłem.
Koda? :x

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz