wtorek, 29 grudnia 2015

Od Kai'a - c.d Kody


Koda się strasznie zdenerwował zaistniałą sytuacją. Zaczął dalej układać papiery, a ja robiłem to całkiem sprawnie, w końcu można było parę razy ojcu pomóc w papierach…
Dość szybko pomogliśmy mu i ten już sobie poszedł. Cały czas czułem się jakbym był zazdrosny o Kodę, aż się dziwnie poczułem. Mężczyzna klepnął go w tyłek.
- Jędrna ta twoja pupcia, nie to co mojej żony. – mruknął podniecony.
Na to już nie wytrzymałem i znalazłem się tuż przy nich w kilka sekund. Złapałem profesora za ramiona i odepchnąłem do tyłu. Już mną trzepało, chciałem mu zrobić krzywdę, ale wiedziałem, że nie mogę…
- Czy do jasnej anielki nie rozumiesz, że chłopak nie ma na to ochoty!? Chcesz zmienić sobie orientację, proszę bardzo, ale nie kosztem tego, którego nie kręcisz. Zostaw go w spokoju, bo to naprawdę nie jest przyjemne jak mu się to nie podoba, a ty się nasilasz. Nie wiem, idź do gejowskiego klubu, a Kodę zostaw w spokoju, bo jeszcze raz, a inaczej się policzmy. – wycedziłem przez zęby.
Profesor się na mnie patrzył zniesmaczony zaistniałą sytuacją. Nie miałem ochoty patrzeć na to jak robi coś wbrew woli Kody. Nie potrafiłem na to patrzeć spokojnie, no po prostu… Odwróciłem się do niego i posłałem niepewny uśmiech. Ten tylko przytaknął głową, w geście podziękowania. Podszedłem do niego, objąłem jego szyję ramieniem, a dłonią rozczochrałem jego włosy. Ten burknął niezadowolony pod nosem, przy czym mnie odepchnął, ja jedynie się na to zaśmiałem.
- Idę dalej biegać. – powiedziałem. – Może jeszcze tu wpadnę… Może nawet dzisiaj.
Koda spojrzał, jego wzrok ujawnił, że był szczęśliwszy i bardziej spokojny. Do klasy znowu weszła ta grupka uczennic, wszystkie skierowały wzrok na mnie, a potem na Kodę, do którego podbiegły i znowu zaczęły go o coś pytać, pokiwałem chłopakowi i posłałem ciepły uśmiech. No i tak wyszedłem z klasy i szybko udałem się do wyjścia z budynku...
~
Tuż po tym jak opuściłem miejsce, w którym pracował chłopak byłem dalej biegać. Nie chciało mi się niczego innego robić, więc czemu nie biegać o wiele więcej? No, ale koniec końców i tak wróciłem do domu przez dziewiątą… Od-kluczyłem drzwi od mieszkania i wszedłem do środka. Zakluczyłem za sobą drzwi, ale wcześniej zabierając z zamka od strony przejścia przez klatkę wziąłem klucze, nikt by nie chciał, że ktoś sobie zgarnął to, dzięki czemu weszli by Ci do domu. No nie ważne. Wparowałem do łazienki, zamknąłem drzwi i zdjąłem z siebie przepocone ciuchy sportowe. Wszedłem do kabiny prysznicowej, zamknąłem za sobą „skrzydła” i odkręciłem kurek z ciepłą wodą, a poleciała zimna. Od razu zmniejszyłem ciśnienie lecącej wody i poczekałem aż będzie ciepła… Długo czekać nie musiałem, woda się nagrzała bardzo szybko. Uśmiechnięty od ucha do ucha, dokładnie myłem każdą część swojego ciała, no i oczywiście umyłem włosy…
Po całym orzeźwieniu się, zakręciłem kurek, wyszedłem z kabiny otwierając skrzydła, które były zamknięte, tamowały one przecież to aby woda nie „latała” po łazience. Wziąłem ręcznik, który leżał na pralce. Wziąłem go i wytarłem całe ciało, a drugi ręcznik użyłem do wytarcia włosów. No i co? Na golasa przez dom, biegłem do sypialni, a gdy tam się znalazłem z szafy wyjąłem czyste bokserki, które od razu założyłem, skarpetki, no i jakieś luźne dresy i czarny T-shirt z jakimiś napisami. Dość sprawnie się ubrałem, coś nowego… Nagle zaburczało mi w brzuchu, no tak, zapomniałem nawet o tym, że byłem głodny, więc mi pozostało takie coś jak pójście do kuchni i zrobienie sobie coś do jedzenia. No mistrzem kuchni nie jestem, więc ciężko mi było cokolwiek zrobić sobie do jedzenia, ale wiem! Zrobię sobie omleta z płatkami owsianymi błyskawicznymi, no i oczywiście trochę mleka, na patelnie (bez tłuszczu)… Dość szybko to się robi, więc było oki.
Zjadłem to w krótkim czasie, oczywiście ogarnąłem syf, który po sobie zostawiłem w kuchni. Uśmiechnąłem się pod nosem i rozejrzałem po kuchni, musiałem się upewnić, że niczego więcej nie mam do sprzątania w tym pomieszczeniu… No, a jak tu nie było to musiałem iść ogarnąć łazienkę, a następnie sypialnię.
~
Skończyłem w sumie po 16, odkurzyłem w domu i zmyłem podłogi. Chociaż tyle potrafię jeszcze. Wszystko odłożyłem na miejsce (wcześniej wodę z wiadra wylałem przez okno, bardzo oryginalnie). Odkurzacz razem z wiadrem wylądowały w szafie, na swoim miejscu. No i poszedłem do salonu, usiadłem na kanapie, włączyłem telewizję i oglądałem jakiś program, nie chciało mi się przełączać i szukać czegoś innego, więc pozostałem przy tym…
W pewnym momencie dostałem sms’a. Za oknem było już ciemno, nieźle. Sms był od szefowej, że mam przyjść już teraz aby szybciej skończyć pracę. Wstałem z kanapy dość leniwie, bo nie chciało mi się iść do pracy. Miałem leniwy dzień i tyle. Przeciągnąłem się i wyłączyłem telewizor. Poszedłem ubrać buty i kurtkę. Zgarnąłem klucze i wyszedłem z mieszkania, które zakluczyłem. Zbiegłem po schodach na dół i wyszedłem z klatki budynku. Spokojnym krokiem ruszyłem do studia, nie spieszyło mi się, ale w końcu i tak musiałem iść szybciej, bo jeszcze mnie ochrzani za to, że się spóźniam, a na 17:40 miałem tam być, a jest 17:32, zdążę? Pewnie tak, dam radę. Bo jak nie ja to kto? No właśnie. Hehs… Ciekawiło mnie czy dzisiaj jeszcze spotkam Kodę, bo w sumie ciekawi mnie czy ten profesorek dał mu spokój, mam nadzieję, że tak, bo to naprawdę głupio tak patrzeć jak jednemu to się podoba, a drugi na tym cierpi. Nie lubię jak komuś się coś robi wbrew jego woli (czyli to co odwalał ten starszy facet). Pod nosem się uśmiechnąłem i nim się zorientowałem byłem już w samym studiu tuż przed czasem.
Koda? XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz