wtorek, 29 grudnia 2015

OD Maximum

Leo po raz kolejny przyniósł patyk, a Izzy biegnąc za nim próbował mu go wyrwać. Pies jednak nie dał za wygraną i doniósł go do mnie. Chwyciłam obślinione drewno i rzuciłam ponownie w to samo miejsce.
Spuściłam na chwilę wzrok z pupili i rozejrzałam się dookoła. Przed szóstą nie widziałam tu wielu ludzi prócz tych z psami czy śpieszących się do pracy, a mimo to czułam się obserwowana. Mgła była dziś wyjątkowo rzadka, choć o tej porze potrafiło być tak sino, że nikt przy zdrowych zmysłach nie wyszedłby na ulicę miasta. Przez całe ciało przeszedł dreszcz, kiedy zimny wiatr zawitał mi w plecy. Przeczesałam włosy i gwizdnęłam przygotowując smycze dla dobermanów. Po chwili już zamierzałam w stronę domu.
***
Zatrzasnęłam drzwi i cicho, by nikogo nie zbudzić powiesiłam płaszcz i zaczęłam zmierzać do mojego pokoju.
- Max?
Wzdrygnęłam się na głos matki. Obróciłam się w kierunku kuchni, skąd dobiegł jej głos.
- Gdzie byłaś? - spytała ze zmarszczonymi brwiami. Jej podejrzliwie spojrzenie nie ustępowało.
- Na spacerze - powiedziałam. - Z Izzym i Leonem - dodałam szybko.
Oparła się o framugę drzwi i założyła ręce na piersi. Jej puszysty, szary szlafrok zaczął być obwąchiwany przez psy.
- Na pewn...
- Tak! - uniosłam się.
Ostatnio matka zaczęła mnie coraz bardziej wkurzać. Odkąd Marco wyjechał zaczęła mnie trzymać jak pod kloszem, izolować od świata, a zwłaszcza od ludzi w moim wieku. To mnie najbardziej irytowało. Chce dobrze, ale nie widzi, że mnie rani.
- Max, chcę dobrze...
- Nie mam pięciu lat, mamo, potrafię o siebie zadbać.
- Wiem, rozumiem, ale nie chcę, by stała ci się krzywda. - Kobieta chciała podejść i mnie przytulić, ale ja cofnęłam się gwałtownie. Może i niepotrzebnie.
- Nie... Przestań.
Nawet nie wiem co mnie napadło. Po prostu wzięłam płaszcz i mimo ostrzeżeń mamy wyszłam z domu.
Biegiem oddalałam się od domu. Od tak po prostu. Nie miałam zamiaru uciekać. Rozumiałam doskonale, że się o mnie martwi, ale to nie powód, by izolować mnie od świata.
<Straszne, straszne, straszneeee... Lovell? Lub ktoś inny?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz