czwartek, 31 grudnia 2015

Od Kai'a - c.d Kody


Koda odwraca wzrok, zapewne się speszył swoją propozycją. Jednak nie zwróciłem na to większej uwagi i już znalazłem się tuż obok niego. Trzymał parasol i zadał pytanie w którą stronę się w końcu udamy. Zdecydowanym głosem odpowiedziałem, że do niego, przecież mogę się zawsze przebiedować do domu sam. No i tak w końcu ruszyliśmy przed siebie.
~
Dochodziliśmy do miejsca w którym mieszkał Koda, był to piętrowy dom. Woho… No to nieźle sobie mieszka. Zaśmiałem się w duchu. Spytał się czy na pewno jutro oddam mu parasol, gdyż nie należy on do niego. No co mogłem mu odpowiedzieć, poza tym, że jestem zobowiązany mu to oddać? Westchnąłem ciężko i przytaknąłem głową. Odwróciwszy się, rzuciłem „Dobranoc” i żwawym krokiem ruszyłem ku swojemu mieszkaniowi, które znajdowało się dość, daleko…
~
Do domu dotarłem cały mokry i ubłocony. No cóż, po drodze wpadłem w kałużę, jakieś psy biegły i mnie pchnęły tak, że straciłem równowagę i trafiłem w błoto. No, ale co ja na to poradzę? Nic. Jedynie pozostało mi zrobienie prania i umycie się. Parasol, który pożyczyłem od Kody wylądował w kącie korytarza, oczywiście rozłożony aby szybciej wysechł… A co do czynności… Najpierw zabrałem się za tą drugą, która poszła dosyć szybka. Umycie włosów i ciała wcale nie zajmuje aż tak dużo czasu, wytarłem się, no i oczywiście założyłem bokserki i w nich paradowałem po mieszkaniu. Najgorszym co mogło być to zrobienie prania. Ciężko mi z tym pójdzie, ale od czego jest wujek Google albo sąsiadki, czyż nie? Z uśmiechem na mordce wyszedłem z łazienki, do której wszedłem od razu po wejściu do domu. Zmierzyłem do swojego pokoju, w którym zacząłem się szybko ubierać, byle jakie ciuchy znalazły się na moim ciele. Wyszedłem z mieszkania, które zakluczyłem i poszedłem piętro niżej czyli na parter. Zapukałem do pierwszych lepszych drzwi i otworzyła mi młoda kobieta, około dwudziestki. Uśmiechnąłem się do niej i grzecznie zapytałem czy mogłaby mi pomóc zrobić pranie, gdyż sam nie potrafię. Kobieta na mnie spojrzała i się delikatnie uśmiechnęła. Poszła w głąb swojego domu, a ja czekałem u jej drzwi. Szybko się znowu pojawiła z jakimiś, nie wiem co to było, chyba proszek do pranie czy coś w tym stylu. Weszliśmy po schodach na pierwsze piętro, gdzie znajdowało się moje mieszkanie. Od-kluczyłem drzwi i wpuściłem kobietę przed siebie, tak jak na gentelmana przystało. Wszedłem od razu za nią i zamknąłem drzwi, lecz ich nie zakluczyłem. Wszystkie rzeczy były wymieszane, kolorowe, czarno-białe i duuużo innych. Na szczęście powiedziała, że wzięła dwa rodzaje proszków, tak w razie czego.
No i pranie już było z głowy, tylko później rozwiesić, z czym problemu nie mam. Podziękowałem jej i odprowadziłem do drzwi, które jej otworzyłem. Pożegnałem się i zamknąłem drzwi, gdy tylko zaczęła schodzić na dół. Zakluczyłem drzwi i poszedłem do swojego pokoju, w którym zdjąłem pierwsze lepsze ciuchy, które na siebie nałożyłem. Westchnąłem ciężko i poszedłem zgasić światła, nawet w swej sypialni już aby nie latać jak głupi i je zgasić gdy będę już słodko leżał w łóżku i zatrzymał to wszystko dla jednego światła…
Kiedy już to wszystko zrobiłem, w samych ciemnościach wróciłem do swego „królestwa”. Rzuciwszy się na łóżko, owinąłem się kołdrą i zamknąłem oczy, jednak moje myśli wciąż wracały do Kody z którym się dzisiaj spotkaliśmy w sumie z przypadku. Najpierw poranna wpadka, potem jeszcze z tym profesorem… Co było pewnie dla niego dziwne. Jednak nie potrafiłem tego znosić, a coś we mnie pękło, zbyt długo takie rzeczy miałem gdzieś i każdemu działo się coś wbrew jego woli. Teraz tak nie było, nie potrafiłem już więcej znosić takich widoków, ale też trochę zazdrości się we mnie obudziło. Zakryłem twarz poduszką i próbowałem odgonić natrętne myśli o mężczyźnie… Jednak na nic moje siły, bo to wciąż przychodziło i nie miało zamiaru odejść. Pozostawało tak jak przybywało. Nic większego nie mogłem zrobić. Nie potrafiłem się ich pozbyć. Może jakaś herbata uspakajająca dałaby radę? A może jakiś zwykły film akcji, który pozwoliłby mi o tym przez chwilę pozwolić na to abym już tyle nie myślał? Herbata i film! Tak! Perfekcyjnie. Odkryłem się i zrzuciłem poduszkę z głowy. Podniosłem się i poszedłem do kuchni. Do czajnika nalałem wody, a do kubka wrzuciłem „foremkę” z zawartością zielonej herbaty. Następnie, kiedy się woda zagotowała (a nie trwało to dość długo), wrzątkiem zalałem to czego oczekiwałem. Kilka łyżeczek cukru wpadło do kubka i wziąłem to do salonu, gdzie włączyłem jakiś film akcji. Usiadłem wygodnie na kanapie, popijając ciepły napój oglądałem coś, no nawet ciekawego…
~
Rano obudził mnie budzik, który dzwonił w moim pokoju. Otworzyłem oczy, no i dostrzegłem, że jestem w salonie i najwyraźniej w nim zasnąłem. Leniwie się podniosłem i ruszyłem do sypialni, w której wyłączyłem budzik, a godzina była 06:00, no tak… Szybko się ogarnąłem, odniosłem kubek do kuchni, telewizor wyłączyłem i takim sposobem musiałem iść się ubrać… Zajęło mi to niespora 15 minut, coś długo jak na mnie przystało. Ogarnąłem swoje włosy, które były oklapłe, dosłownie… Nałożyłem na nie gumę, która je podtrzymywała i sprawiła iż już nie leżały już tak jak wcześniej. Wyszedłem z łazienki i założyłem buty sportowe, a no i wziąłem parasol, który muszę oddać Kodusiowi. Zaśmiałem się z tego względu jak nazwałem mężczyznę, tak słodko zdrobniłem jego imię, że już kluczyłem drzwi i z parasolem paradowałem przy bieganiu…
Wracałem z codziennego porannego treningu, aż tu dostrzegłem, że już kwiaciarnia jest czynna, a w środku Koda, który obsługuje kilka klientek. Stał pod jemiołą, która wisiała sobie słodko na lampie, no i wybierał kilka kwiatów, przy czym jak zwykle mówił co każdy z nich oznaczał… Nagle się odwrócił i kobieta musnęła jego policzek. Spojrzałem na nią nieco zdzwiony. Koda był nieco zdezorientowany, a nie chciałem mu zbytnio zawracać już głowy to tylko osunąłem się do tyłu, oparłem o ścianę i ciężko westchnąłem. Poczułem jakby, ukłucie zazdrości? Kiedy kobieta mnie minęła, od razu wszedłem do środka. Koda dalej stał w tym samym miejscu, pewnie jego szefowa była przy kasie i kobiet, która przed chwilą wyszła to tam zapłaciła, bo on chyba nie był w stanie. Podszedłem do niego i pstryknąłem go w czoło, jednak nie zareagował. Dźgnąłem go w bok, pisnął, ale dalej nic. W końcu nie chciało mi się niczego bardziej oryginalnego wymyślać i przybliżyłem się do niego, ugryzłem delikatnie jego policzek, no i wtedy się ocknął.
- Parasolka. – powiedziałem z uśmiechem na ustach.
Koda? XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz