czwartek, 31 grudnia 2015

Od Yen Cd Liona


Cała sprawa zaczynała być troszeczkę podejrzana...
-Hej, Tomek, która to już godzina?-zawołałam po polsku. Chłopak szybko spojrzał na designerski zegarek z tytanową kopertą i otwartym mechanizmem.
-O, cho.lera-mruknął.-Za pół godziny mam samolot...
-Nie zdążymy przebić się przez Londyn na lotnisko, jeśli jeszcze trochę tu postoimy-oznajmiłam i pociągnęłam go za rękę.
***
Zaraz Sylwester, a tata ze swoją żoną jeszcze balują w Japonii. To znaczy, są tam w interesach. No tak, tak. Interesy. Jasne, już to, ku.rwa, widzę. Tata siedzi na spotkaniach biznesowych, a ta głupia szkapa spaceruje sobie po Harajuku. Grrr.
Ostatni dzień w roku zamierzałam spędzić samotnie, słuchając muzyki lub czytając książkę, oglądając filmy, lub rysując, albo wszystko po trochu. Jedynym pewnikiem było to, że będę tylko ja, sama. Będę miała spokój, będę mogła posiedzieć w samej bieliźnie lub pochodzić bez stanika. Pochłonę pudełko lodów ciasteczkowo waniliowych z sosem karmelowym, zrobię pizzę albo domowe burgery... Wypiję wino robionę przez tatę i domową, wiśniową nalewkę.
Snułam te plany przez cały dzień, gdy siedziałam w pracy. Z utęsknieniem czekałam na koniec mojej zmiany. Był dzień przed Sylwestrem, a ja miałam na jutro wolne. I ta myśl, oraz snycie planów na następny wieczór, były moimi kołami ratunkowymi przez cały dzień.
-Dzień dobry, Yenn- usłyszałam.Słowa te wytrąciły mnie z zamyślenia. Podniosłam wzrok i spróbowałam się nie skrzywić ze zdumieia. Na szczęście była to udana próba.
-Dzień dobry, proszę pana-powiedziałam, zachowując pełen pofesjonalizm. Posłałam Lionell'owi równie pofesjonalny uśmiech. W tej właśnie chwili nadeszło wybawienie, bo wybiła godzina końca mojej zmiany. Uśmiechnęłam się szerzej.-Bardzo mi przykro, ale będzie musiał obsłużyć pana ktoś inny-oznajmiłam.-Ernie, przejmij, proszę, tego pana-zawołałam do kolegi, który właśnie wszedł za kontuar. Ernie skinął głową, spojrzał na Lionell'a i uśmiechął się szeroko. Wszyscy pracownicy kawiarni wiedzieli, że Ernie jest gejem. A czy klieci wiedzieli? To już nie moja sprawa. Zachichotałam w duchu i wyszłam na zaplecze.
***
-Świetnego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku! Do widzenia, dobranoc!-zawołałam, wychodząc ze sklepu.
Postanowiłam skrócić sobie drogę i iść przez park.
Zdecydowałam, że zrobię zakupy już na wieczór przed Sylwkiem i to raczej była dobra decyzja.
Butelki brzęczały dosyć głośno. Oprócz domowego wina i nalewki postanowiłam zorganizować jeszcze martini, tequilę silver i kilka rodzajów piwa. Nie żebym wszystko miała sama wypić, tylko po prostu nie wiem, na co najdzie mnie ochota. Oprócz alkoholi w siatkach były jeszcze przekąski typu chipsy, paluszki, krakersy itp., ale też rzeczy potrzebne do zrobienia pizzy i burgerów. Mięso nielone, sałata, krewetki, drożdże i ta dalej, i tak dalej. Pewnie gdybym zobaczyła kogoś tak objuczonego, pomyślałabym, że szykuje iprezę na kilka osób.
-Witam, witam. Cóż za spotkanie...-usłyszałam za plecami. Przeszedł mnie lekki dreszcz, bo w pierwszej chwili nie rozpoznałam głosu i bałam się, że to... Nevermind. Moje serce przestało bić jak szalone, gdy okazało się, że to Lion. Ale przestało, czy może jeszcze trochę przyspieszyło? W każdym razie nie ze strachu, tego byłam pewna.
-Dobry wieczór-powiedziałam uprzejmie.-Co tutaj robisz?-spytałam.
-Spaceruję-odparł z nonszalancją i wzruszył ramionami.-Widzę, że kroi się jakaś niewąska impreza..
Zachichotałam.
-Jeśli "niewąską imprezą" nazywasz samotnego sylwestra we własnym domu, to chyba coś nie jest jak być powinno.
-Samotnego? To Tomusia nie będzie? Ani żadnego innego, ciekawego kolegi? Jak na przykład ten gej z Twojej pracy, który się mnie uczepił?
-Piep.rz się-warknęłam i ruszyłam przed siebie.
-Tylko z Tobą, kotku-oznajmił, zachodząc mi drogę. Spojrzałam mu z łobuzerskim uśmiechem w oczy.
-Trzymam Cię za słowo, Lionku-odparłam, ominęłam go i ruszyłam do siebie.
***
Jutrzejszy dzień zaczął się dla mnie o dwunastej w południe, bo właśnie o tej godzinie wstałam. Nakarmiłam Quei, nakarmiłam siebie i poszłam do garderoby. Zaczęłam się rutynowo ubierać, jakieś tam spodnie, nie, nie. Spódnica.
Dopiero po chwili, gdy miałam już wszystko uszykowane przypomniałam sobie, że dzisiaj mam wolne. Schowałam więc uszykowane ubrania, wyciągnęłam tylko jakieś zwyczajne, czarne gacie z aplikacją kociego ogona na tyłku i powyciągany T-shirt z napisem "Chocolate is my boyfriend". T-shirt sięgał troszkę za tyłek, więc spoko, spodni już nie potrzebowałam. Co z tego, że przy każdym podniesieniu ręki będzie widać moje zajebiś.cie szekszowne majteczki, przecież dzisiaj będę całkiem sama. Z tego też powodu pozwoliłam sobie nie zakładać stanika. Cóż za wygoda...
***
Zbliżał się wieczór, była dziewiętnasta, a ja siedziałam na kanapie, w niezmienionym stanie, z Queirish na nogach, pudełkiem lodów na brzuchu i książką przed oczyma. Pizza właśnie się dopiekała, a burgery były już przygotowane, wystarczyło usmażyć mięso.
Trzydzieści po wstałam, wyłączył piekarnik i zaczęłam smażyć mięso. Kotlety brązowiły się przyjemnie i pachniały równie świetnie. Nałożyłam je do bułek, dodałam sałatę, ogórki, ser, pomidora i sosy. Położyłam je na dużym talerzu i zaniosłam na ławę. Pistawiłam na stole przekąski. Poszłam też po kieliszki do alkoholu, odpowiedni do wina, inny do martini, inny do nalewki i wódki, i na końcu do tequili. Obok niego postawiłam talerzyk z solą i drugi, z cytryną pokrojoną w półksiężyce. Na ostatku poszłam po pizzę, talerze i sztućce, by był jak i na czym jeść. No i postawiłam jeszcze popitę, do mocniejszych alkoholi. Z lubością nalałam sobie wina i zasiadłam nad książką. Doczytam ten rozdział i zabiorę się za konsumpcję.
Moje plany przerwał jednak dzwonek do drzwi.
Już miałam wstać i zobaczyć, kto to, ale stwierdziłam, że nie. Pier.dolę, nie otwieram.
Po chwili zawibrował mój telefon. Sięgnęłam po niego i zaczęłam czytać sms'a, który przyszedł.
"No, otwórz te drzwi, nie będę stał tu całej nocy."
Sms był od Lion'a. Odrzuciłam książkę i nie przejmując się ubraniem poszłam do drzwi. Nie odstawiłam nawet kieliszka, bo liczyłam, że szybko to załatwię.
-Co Ty tutaj robisz?-warknęłam, otwierając drzwi. Za nimi stał Lion, z wielkim uśmiechem na gębie. Spróbował spojrzeć mi się w oczy, ale jego uwagę przyciągnęło coś innego.
-Przyszedłem trochę ożywić tą Twoją samotną imprezę... Mam nadzieję, że się nie...-nie dokończył, bo zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem. Oparłam się o nie plecami i upiłam trochę wina.
Co robić? Wpuścić go czy nie?
Jakaś część mnie wołała, żeby go nie wpuszczać, że nadal praktycznie w ogóle go nie znam, nie wiadomo jakie on ma zamiary. "Może Cię spije i wykorzysta? Albo czegoś Ci dosypie i...? Chcesz, żeby tak to wyglądało, Yenn? Twój pierwszy raz?"- wołała ta część. I wtedy odezwała się druga: "Yenn, choler.ny czarnowidzu. Ogarnij się trochę, on nic Ci nie zrobi. Chciałabyś chyba spędzić noc w jego towarzystwie, co? Nawet nie w taki sposób, tylko po prostu, po przyjacielsku, obejrzycie coś... A nawet jeśli, to umiesz się bronić, prawda?"
Odetchnęłam głęboko. Zastanowiłam się szybko, odwróciłam się do drzwi i otworzyłam je.
-Wchodź-zakomenderowałam. Chłopak wszedł, ja zamknęłam drzwi i przeszłam do kuchni, by uszykować sztućce, talerze i kieliszki także dla niego. Po drodze odstawiłam wino na stół i włączyłam telewizję na transmisję z miejskiej imprezy.
-Rozgość się-powiedziałam, stawiając talerze na ławie. Poszłam po kieliszki, które znajdowały się w najwyższej szafce i żeby je sięgnąć musiałam pokazać mojemu gościowu moje straszliwie seksowne majtki z kocim ogonem.
-Nie rób tego-mruknęłam.
-Czego?
-No, nie gap się tak na mnie.
Postawiłam przed nim kieliszki i skierowałam się do garderoby. Skoro już przyszedł, to wypadałoby się przebrać.
Założyłam więc, z lekkim bólem, stanik i sięgnęłam po białą koszulę. Dołożyłam do niej spódniczkę w szkocką kratę, zakolanówki i czarny krawat. Zrobiłam sobie makijaż i związałam włosy w dwie kitki. Z zadowoleniem spojrzałam w lustro i stwierdziłam, że wyglądam jak niecałkiem grzeczna uczennica.
Przeszłam z powrotem do salonu.
-Chcesz obejrzeć jakiś film?-spytałam siadając obok niego na kanapie. Dolałam sobie wina.
-Smakuje?-spytałam, patrząc jak je pizze. Ja sięgnęłam po hamburgera.-Jedzenie jest domowe, wino i nalewka też.
-Wspaniale-uśmiechnął się.-Pyszne.
Skinęłam głową i zaczęłam skakać po kanałach w telewizji. W końcu zostawiłam na "Strasznym Filmie", który leciał na którymś kanale.
Oglądaliśmy film, jedliśmy, piliśmy... Mam mocną głowę do alkoholu, więc spoko...
W którymś momencie filmu położyłam głowę na ramieniu Lionell'a. Nic nie powiedział, więc tak już zostało.
-Wiesz, chciałbym się Ciebie o coś spytać-mruknął.
-Tak?

-Ten cały Tomek... On mówił do Ciebie... Ida. Czy jakoś tak...
Westchnęłam.
-Ida to moje imię. Wcale nie nazawam się Yennefer, tylko Ida Anna Maria. Nie lubię tych imion, więc przedstawiam się jako Yenn.
-Dlaczego? Są bardzo ładne...-powiedział. Zmarszczył brwi.-A ten Tomek, to kto to w ogóle jest?
-Mój przyjaciel. Tylko i wyłącznie. Po prostu znamy się od dawna i... Poza tym on ma żonę i dwumiesięczną córkę. A oprócz żony i córki jest zadufanym w sobie, bogatym bubkiem. Przyszły prokurator, a już teraz ciężko z nim wytrzymać. Serio, musiałam się nielicho hamować, żeby mu nie wygarnąć. Myślałam, że się nie zmienił, ale cóż... Nienawidzę takich snobów. Myśli że studiuje prawo, jego ojciec jest posłem, to jest lepszy? Gó.wno prawda. Jak sobie przypomne, że kiedys chciano mnie z nim zeswatać, to mam ochotę wybuchnąć śmiechem.
-A chciano?
-Żebyś wiedział.
-I co?
-Co "co"? Nico, jak widać. Friendzone-zaśmiałam się.-Chyba wolę innych mężczyzn-oznajmiłam, spoglądając na niego kątem oka.
-Innych? To znaczy?-uśmiechnął się lekko.
-Sportowców na przykład...-powiedziałam, a dopieto potem ogarnęłam, co powiedziałam. Zaczerwieniłam się lekko i spojrzałam na Lion'a. Patrzył się na mnie z szerokim uśmiechem.
-Na przykład koszykarzy?-spytał. Podniosłam się, by odstawić kieliszek. Odwróciłam się do niego i również się uśmiechnęłam.
Zastanowiłam się szybko i stwierdziłam: "Co mi szkodzi?".
Popatrzyłam mu chwilę w oczy i złączyłam nasze wargi. Rozchyliłam je lekko, by pozwolić na to, by nasze języki zaczęły walkę o dominację. Jego język chwile bawił się kolczykiem w tym moim.
Dobrze wiedziałam, że to nie alkohol.
Oderwałam się od niego, by zaczerpnąć powietrza.
-Nie uciekaj dzisiaj-wyszeptałam.-Ale gdyby coś, to mogę Cię odwieźć.
Lionku? Czo teraz? ^^ myry myry myry

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz