środa, 30 grudnia 2015

Od Margaret

Dzisiaj miałam tak jakby dzień wolny. Przedtem miałam kilka sesji. Jakieś początkujące modeleczki szukały dobrego fotografa. A jako że jedyna nie miałam napiętego grafiku, to w pięć minut miałam zajęcie na najbliższy tydzień. Ach, jak ja nienawidzę pracować z takimi osobami... No, ale przynajmniej mogłam trochę zaszaleć na zakupach i miałam teraz trochę wolnego czasu. Przy okazji postanowiłam skorzystać z okazji i poświęcić jeden dzień Teemo. Wzięłam trochę zabawek, no i tradycyjnie aparat ze statywem żeby porobić trochę fotek. Chyba zacznę prowadzić bloga. Mój misio szedł z przodu. Naszym celem był park. Gdy tylko przekroczyliśmy bramę, od razu spuściłam go ze smyczy. A ten wystrzelił jak z procy. Nie chciałam za nim biec, po prostu szłam spacerem. Kiedy go znalazłam, bawił się z jakimiś psami. Typowy Teemo. Potem przyszedł jakichś chłopak i zaczął się z nimi bawić. Niemożliwe żeby był właścicielem tych wszystkich czworonogów. Postanowiłam podejść i spytać z czystej ciekawości.
- Wszystkie są twoje?- uśmiechnęłam się.
- Nie, są ze schroniska. Tylko je wyprowadzam i się z nimi bawię żeby miały choć trochę radości w życiu- odparł, wydawał się sympatyczny.
- Aaa, wolontariusz?- spytałam rozumiejąc, a on przytaknął głową- To miłe. Rzadko spotyka się takich ludzi.
- Chciałbym je wszystkie przygarnąć, szkoda że nie mogę. Sam mam już jednego psa ze schroniska- spojrzał na nie wszystkie i wśród nich wskazał na suczkę labradora.
Odeszłam na chwile i usiadłam na ławce, a chłopak zaczął się z nimi bawić. To było piękne. Po prostu nie mogłam się oprzeć i rozstawiłam statyw. Po chwili miałam już kilka naprawdę świetnych ujęć. Wstałam i podeszłam do chłopaka.
- Wybacz, nie mogłam się oprzeć. Ale to było po prostu piękne. Wzruszyłabym się, ale to byłaby trochę taka siara uronić tak publicznie łzę- uśmiechnęłam się i pokazałam mu zdjęcia na wyświetlaczu aparatu- Mam nadzieję że nie pozwiesz mnie o prawa autorskie ani nic w tym stylu, nie mam zamiaru nigdzie tego wstawiać na neta.

<Scott?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz