środa, 30 grudnia 2015

Od Cassie

Szłam właśnie lasem gdy nagle zza drzew wybiegła piękna, arabska klacz. Zmierzyła w moją stronę, dopiero po chwili mnie zauważyła. Zatrzymała się z metr przed i stanęła dęba głośno rżąc.
-Spokojnie-powiedziałam.
Koń potrząsnął łbem i spojrzał się na mnie niepewnie. Powoli wyciągnęłam z torby jabłko i wyciągnęłam rękę z owocem przed pysk klaczy. Ta zarżała lekko tupiąc.
-Nie bój się-mój głos był ciepły.
Zwierzę spojrzało na mnie, potem na jabłko. Cicho zarżało i lekko się zbliżyło. Koń wyciągnął łeb i złapał owoc, po czym cofnął głowę. Uśmiechnęłam się i zamknęłam torbę.
-Jestem Cassie, a ty?-odezwałam się wiedząc, że nie odpowie.
-Scott-usłyszałam męski głos.
Po chwili ujrzałam chłopaka... Zatrzymał się obok klaczy, którą po chwili poklepał po szyi. Ta zarżała.
-A to Kalinka-dodał.
Spojrzałam na niego, a potem na konia. Zajrzałam do torby, po czym wyciągnęłam kolejne jabłko - ostatnie. Znów wyciągnęłam rękę, a koń wyciągnął głowę.
Drugą powoli ją pogłaskałam. Zdążyła zabrać owoc i szybko cofnęła głowę patrząc na mnie.
-Jest bardzo płochliwa-powiedziałam.

Scott?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz