czwartek, 31 grudnia 2015

Od Raphael'a CD Dezydyrego

Niosłem go tak przez całą drogę. Nikt już nie chodził ulicami, samochody tez przejeżdżały tylko co jakiś czas. Szczęście że jeszcze lampy się paliły. Idąc, uniosłem głowę do góry. Na nocnym niebie nie było ani jednej chmurki. Gwiazdy i księżyc było widać jak na dłoni.
- Czemu się tak patrzysz do góry?- spytał chłopak.
- Sam spójrz, to się dowiesz- odparłem tajemniczo, a on zgodnie z poleceniem uniósł głowę.
- Niby co tam ciekawego? To tylko gwiazdy- stwierdził wtulając się w moją bluzę.
- Tylko gwiazdy? Pff. To całe konstelacje gwiazd. Tam jest wielki wóz na przykład. Pokazałbym ci gdzie, ale mam zajęte ręce- tu Dezy spojrzał na mnie- Światło gwiazd dociera do nas miliony lat świetlnych. Bardzo możliwe, że te gwiazdy już nie istnieją- dodałem.
- Wiesz co. Ty zamiast zostać barmanem mogłeś się wziąć za astronomię- burknął, na co się trochę roześmiałem.
- Taa, kiedyś nad tym myślałem, ale stwierdziłem że to nie dla mnie. To za poważne klimaty jak dla mnie- powiedziałem i wtedy zobaczyłem mój dom.
Zatrzymałem się żeby postawić go na ziemi i otworzyłem furtkę, a potem wbiegłem trochę po schodkach, wchodząc co drugi stopień i przekręciłem klucz w zamku. Wpuściłem go pierwszego, bo i tak był zmarznięty. Zdjąłem buty i zaprowadziłem go do salonu, gdzie usiadł na kanapie. Przyniosłem mu koc, a ten w pięć sekund był w nim zagrzebany.
- Chcesz coś zjeść?- spytałem idąc do kuchni, chociaż spodziewałem się już odpowiedzi.
- A masz płatki?- spytał, a ja przegrzebałem szafki.
- Eee tak. Karmelowo-czekoladowe- przeczytałem i chwilę potem usłyszałem jego kroki.
Przytuptał od stóp do głowy zakryty kocem. Wziął ode mnie opakowanie i dokładnie je obejrzał. Potem spojrzał na mnie i pokiwał twierdząco głową. Nasypałem ich w dwie miski i zagotowałem mleko. Mieszkałem sam, więc rolę stołu pełnił u mnie blat jak w barze i wysokie, ale wygodne krzesła. Dezy przyszedł i jakoś się na nie wdrapał, nie powiem. Super to wyglądało. Dałem mu jeszcze łyżkę i zaczął wcinać. Kiedy ja zaczynałem, on był już w połowie. Gdy skończył, umyłem miski. Było trochę po drugiej.
- Dobra, nie wiem jak ty, ale ja zaraz idę się walnąć w kimę. Chciałbym ci coś dać, ale wszystko będzie na tobie wisieć- stwierdziłem, uśmiechając się pod nosem.

<Dezy? być?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz