sobota, 26 grudnia 2015

Od Yenn CD Lion'a

Przekręciłam kluczyk w drzwiach i weszłam do mieszkania.
-Queirish, złaź ze stołu!-krzyknęłam od progu. Zdjęłam buty i odwiesiłam kurtkę. Przeszłam do salonu i westchnęłam głęboko na wspomnienie wydarzeń z Lionell'em w roli głównej.
No, tak to kurw.a wychodzi, jak się jest miłym dla kogoś, kogo się zna jeden dzień. Nawet niecały. Wzniosłam oczy ku sufitowi i powiedziałam sobie, że nigdy więcej. Zanim kogoś polubię muszę go poznać, żeby nie mieć później rozczarowań takich jak to. No cóż. Głupia jesteś, Yenn, że jeszcze się nie nauczyłaś. Głupia i naiwna. A tyle razy już tak było....
-Siemka, Kłaku-powiedziałam ściągając kotkę ze stołu. Wzięłam ją na ręce i usiadłam na kanapie, kładąc ją sobie na kolanach. Zaczęłam ją głaskać i drapać za uszami. Kotka wyciągnęła się na moich kolanach.
-Wiesz co? Idę grać-powiedziałam, patrząc na kota. Odłożyłam ją i poszłam do garderoby. Wyciągnęłam stamtąd czarny T-shirt, spodnie mundurowe w polskim maskowaniu, przywdziałam owe ubrania i poszłam do łazienki. Zmyłam makijaż i zmieniłam go na bardziej delikatny. Spięłam włosy w niedbały kok i zmieniłam industriala na czarną sztangę. Kolczyk w języku pozostał bez zmian - czarny bioflex. Poszłam jeszcze po gitarę, oparłam ją o ścianę i zaczęłam sznurować desanty. Założyłam jeszcze bechatkę i wzięłam gitarę na plecy.
-Do zobaczenia, Quei.-rzuciłam wychodząc.
***
-...A gdy będę tam na górze składał / Swój ostatni raport Panu Bogu / Pamiętajcie, żem was bardzo kochał / Więc musiałem bronic kraj od wrogów! / Teraz jeszcze mocno was przytulę, / Choć nas dzielą burze tego świata / Wasze główki ucałuję czule / I pożegnam / - Kochający Tata
Skończyłam grać i śpiewać "List" Fortecy i zaczęłam szykować się do "Listonosza" Horytnicy. Skłoniłam się grzecznie w stronę mojej publiczności, podziękowałam po angielsku za datki i zapozowałam do kilku zdjęć. Wśród gapiów byli także Polacy, Ci pytali się o moje imię, rozmawiali ze mną krótko np. jak długo tu mieszkam itp.
Kończyłam właśnie ostatni refren piosenki, gdy dostrzegłam w tłumie znajomą twarz. Nie przejęłam się widokiem Lionell'a, tylko powtórzyłam wyżej wspomniane czynności i zaczęłam grać "Zaślubionych".
-"Sobie zaślubieni w księżycową noc, / Czekaj na mnie wrócę, tylko przejdzie front. / Kwiaty w jasnych włosach pozaplatał wiatr / Tulił ją w ramionach, jak najdroższy skarb-nabrałam w płuca powietrza i z lekkim uśmiechem zaczęłam refren.-Wierzył, że wraz wiosną klęknie u jej stóp, / lecz nie dożył wiosny, poległ żołnierz zuch! / Srebrzy jego głowę gdzieś w okopach mróz,/ poległ za Ojczyznę, nie powróci już...
Zaśpiewałam piosenkę do końca, skłoniłam się i wyjaśniłam o czym ona była. Tłumek zaczął się rozchodzić, zostało już tylko parę osób. Nie miałam zamiaru kontynuować - stałam tutaj bite dwie godziny. Pozbierałam pieniądze do kieszeni i zaczęłam chować gitarę do pokrowca. Kątem oka zauważyłam, że mój niedawny gość cały czas tutaj stoi.
-Nie wiedziałem, że jesteś tak utalentowana.-usłyszałam nad swoicm uchem.
-Nie wiedziałam, że jesteś takim dupkiem.-mruknęłam to siebie po polsku.
-Co?
-Nie mówi się co, tylko słucham-warknęłam, przechodząc na angielski.-A poza tym, to wielu rzeczy o mnie nie wiesz. Tak na prawdę nic o mnie nie wiesz. Ale co ja się będę produkowała-zarzuciłam gitarę na plecy- po prostu powiem Ci jedno. Spie.rdalaj-ostatnie słowo wypowiedziałam z lubością, głośno i wyraźnie. I po polsku.
-Co to znaczy... "szpier.."?
-Wiesz-zaśmiałam się przechodząc na tutejszy-na pewno nie "Kocham cię".
-IDA?!-usłyszałam z drugiej strony.
-Yennefer-poprawiłam warknięciem. Jak ja nie lubię moich polskich imion... Wtedy ogarnęłam, że to nie Lionell mnie woła, a ktoś inny. A głos był znajomy... Odwróciłam się błyskawicznie i oniemiałam.
-OMÓJBOŻECOTYTUTAJROBISZ?!-Wykrzyczałam na jednym tchu, zmieniając na powrót język, podbiegłam do stojącego z tyłu chłopaka i rzuciłam mu się na szyję.
-No no, Ida... Nie sądziłem, że Cię tu znajdę-zagaił przybysz po polsku. Próbował objąć mnie tak, by nie zawadzić o gitarę na moich plecach. Niezbyt mu się to udało, ale to nic.
-Cho.lera, Tomek... Ile razy mam Ci mówić.. Yenn, nie Ida.
-Ida, Ida. Albo Ania. Albo Marysia. Żadna Yennefer-odparł ze śmiechem, a ja walnęłam go pod żebra.-Nie jesteś taką zimną suczą jak ona.
-Ćśśś, nikt o tym nie wie..-zaśmiałam się.-Chodźmy do mnie, opowiesz mi, co tutaj robisz...-pociągnęłam chłopaka na postój taksówek. Odprowadzał nas nienawistny wzrok Lionell'a. Ale tak szczerze - miałam to daleko.
Lionuś? <3 Zaz-dro-sny? xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz