W ostatniej chwili udało mi się go zatrzymać.
- Poczekaj- zdążyłam powiedzieć jedynie to, zanim zniknął za drzwiami.
- Tak?- odwrócił się.
- Chciałam podziękować- powiedziałam, może trochę zbyt szybko.
- Nie ma za co. Odwdzięczyłem się za pokazanie drogi do sklepu- uśmiechnął się.
Potem zniknął. Stałam tak jeszcze chwilę, mierzwiąc w dłoni smycz. Spojrzałam na Teemo, który siedział z wywalonym językiem.Powolnym krokiem ruszyłam do domu. Było niemiłosiernie zimno. Od razu gdy wróciłam rozpaliłam w kominku. Mój mały niedźwiedź ułożył się na miękkim dywanie przed nim. Tradycyjnie położyłam głowę na jego boku. Wyjęłam telefon i włączyłam aparat.
- Teemo, sweet focia- zaśmiałam się, a ten na dźwięk swojego imienia odwrócił w moją stronę głowę i pstryknęłam zdjęcie.
Wyszło całkiem nieźle. Tak, tak... Możecie mnie brać za dziewczynę mającą małą schizę na punkcie swojego psa. Ale lepsze to niż mieć dziesięć niewydarzonych kotów, które oszpecą ci twarz i połowę mebli przy najbliższej okazji. Mniejsza. Jutro mam zamiar porobić trochę zdjęć. Zima przeszła, teraz wszystko będzie pięknie rosnąć.
~~~
Następnego dnia, z samego ranka wyszłam z aparatem do pobliskiego parku. Miałam zamiar zrobić piękne ujęcia na tle wschodzącego słońca. Był tam mostek nad stawem. Weszłam ze statywem do wody, stając na jakimś suchszym kamieniu. Odpowiednio ustawiłam aparat i gdy miałam zrobić zdjęcie, ktoś akurat musiał po tym mostku przejść. Wyprostowałam się unosząc bezradnie trochę do góry ręce. Chwila... Czy to nie szedł przypadkiem tamten chłopak, którego spotkałam wczoraj? On też się zatrzymał i spojrzał na mnie. Chyba mnie rozpoznał...
<Kai?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz