- W sumie nie mam nic ciekawszego do roboty- stwierdziłam zakładając kask.
Ruszyłam za nim, w sumie nie mam zielonego pojęcia gdzie. No ale mniejsza. Po jakimś czasie okazało się, że jego celem był jeden z większych parków w Londynie. Zaparkowaliśmy motory i poszliśmy się przejść. Oczywiście spacer w ciszy. Ta chwila była zbyt idealna i cicha. Zatrzymałam się pod pretekstem zawiązania sznurówki, ale on szedł dalej. Kiedy najmniej się tego spodziewał, rzuciłam w niego śnieżką, z pozostałego śniegu. Pech chciał, że akurat odwracał się w moją stronę i dostał prosto w twarz. Nie mogłam się powstrzymać. Wybuchłam nieopanowanym śmiechem podchodząc do niego.
- No wiesz co...- mruknął, ale na jego twarzy dostrzegłam uśmiech, kiedy strzepywał sobie śnieg z nosa.
- Ale z drugiej strony byłby z ciebie śliczny bałwanek- wyszczerzyłam się delikatnie rozciągając jego policzki.
- Pożałujesz tego haniebnego czynu- powiedział i szybko schylając się, rzucił po chwili we mnie śnieżką.
To rozpoczęło wojnę. Po krótkim czasie ponad połowa drzew w parku miała na sobie śnieżne kółka. Był schowany za drzewem. Niczego się nie spodziewał. Zaszłam go od tyłu i wskoczyłam mu na plecy.
- Niespodziankaa- zaśmiałam się, jednak nie spodziewałam się że straci równowagę.
Ostatecznie wywalił się na plecy, to znaczy na mnie.
<Alex? może być?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz