piątek, 25 grudnia 2015

Od Lion'a c.d: Yenn

Nie dość, że poznałem jej imię, dostałem numer telefonu to jeszcze zostałem zaproszony na święta. To przecież nie możliwe... Poczekałem aż nieznajoma, to znaczy już znajoma odjedzie na swoim motorze i lekko się uszczypnąłem. Kur.wa to się dzieje naprawdę.
Cały w skowronkach wróciłem do mieszkania i rzuciłem torbę w przedpokoju. Udałem się do kuchni by wziąć piwo z lodówki kiedy doznałem olśnienia. Nie zbyt przyjemnego olśnienia... Mam do jasnej cho.lery blade pojęcie o świętach. Kompletnie nie znam żadnych tradycji i nie bardzo wiem jak się zachować. Prezenty! Tak to na pewno wiąże się bezpośrednio z tą okolicznością.
Sięgnąłem po telefon i wybrałem numer swojej siostry. Gówniara odebrała dopiero za trzecim razem.
- Hej. Wesołych świąt i tam wszystkiego dobrego - rzuciłem na odwal się do słuchawki. Nigdy nie lubiłem składać życzeń... Zawsze wydawały się takie sztuczne oraz wymuszone o czym z resztą młoda doskonale wiedziała.
- Dzieki Lion, Tobie również. - odrzekła a ja zaśmiałem się do aparatu, ewidentnie mamy dar do kierowania ciepłych słów, pełnych otuchy oraz nadziei ku drugiej osobie.
- Moja krew. Słuchaj jesteś podobno kobietą. Co wasz gatunek lubi dostawać ?
- Zamierzasz kupić mi prezent?
- Niedoczekanie słonko. - posłałem jej buziaka. - Gdybyś nie była po drugiej stronie kontynentu to bym Cię nawet odwiedził.
- Wiem, wiem... Już niedługo braciszku. - westchnęła, a mnie coś wewnątrz dziwnie ukuło. Nie umiałem zlokalizować ani uzasadnić tego uczucia więc najzwyczajniej w świecie szybko się go pozbyłem.
- Mówże chyba, że masz na tyle kieszonkowego aby zapłacić mój abonament.
- Ależ spinasz. Biżuteria gamonico.
- Gamonice to ja ci dopiero pokażę. Smarkaczu.
- Kocham... - urwała a ja zacisnąłem mocno oczy. Nie wiedziała co w ogóle plecie.
- Leć. - mruknąłem i się rozłączyłem.
Przechodząc ponownie przez korytarz spojrzałem w lustro, a moją jedyną reakcją na odbicie był dreszcz przepełniony nienawiścią. Zadowolony stwierdziłem, że znoszę siebie samego znacznie lepiej niż kiedyś.
Pokręciłem głową i przeczesałem ręką włosy układając je tym samym w seksownym nieładzie. Zatem ruszamy na poszukiwanie idealnego prezentu oraz yhm... garnituru. Nie lubię tego typu ubrań ale skoro gospodyni tak sobie życzy to tak być musi. Kit z tym, że wyglądam w tym jak pajac. Faktem jest to, że to nie ja muszę się na siebie patrzeć. Zacząłem od garnituru i bajerując gadką panią sprzedawczynię uzyskałem na te szmaty 15% rabaciku i numer jej komórki. Pokręciłem z niedowierzaniem głową po czym puściłem jej oczko na odchodne. Okay, może nie było to fajne z mojej strony ale od czasu do czasu lubiłem pobawić się czyimiś uczuciami. Skierowałem się dalej trzymając w łapkach torbę z garniaczkiem, którego sam, całkiem sam wybrałem. Duma, która mi wówczas towarzyszyła była po prostu przeogromna, a wiara, że spodobam się w tym Yenn jeszcze większa. I właśnie w tamtym momencie je ujrzałem. Idealne, proste i szykowne. Pełna klasa ale i ociupinka tajemincy zmieszana z grzechem. Kolczyki idealnie pasowały do dziewczyny, a przynajmniej tak mi się wydawało. Bez głębszego zastanawiania się wszedłem do sklepu tym samym wydając pieniądze, które ugraliśmy na ostatnim meczu. Byłem jednak przekonany, iż są one tego warte.
Usatysfakcjonowany wróciłem do domu i jebnąłe.m się do łóżka.

***

Kolejny dzień zleciał mi niczym błyskawica w sumie nie wiem na czym. W każdym razie odstawiłem się jak ja pier.dole i zapakowałem prezent. Zadzwoniłem po taksówkę i gdy ta się tylko zjawiła ruszyłem we wskazanym przez dziewczynę kierunku. W miarę im bliżej byłem tym większy stawał się mój niepokój. Nagle kazałem się zatrzymać taksówkarzowi, gdyż postanowiłem kilka przecznic przejść na pieszo aby się nieco ogarnąć.
Dzielnica, w której się znajdowałem zdecydowanie nie należała do ludzi o cienkim portfelu. Uh... pieniądze. Oczywiście, najważniejsza wartość.
Co jej powiem?
" Cześć to dla Ciebie." Nie...
" Mikołaj u mnie zostawił" Też nie bardzo.
" Dzień dobry tu święty Mikołaj " Moment... Co ? Przecież to żałosne. Ile ja mam lat do kur.wy nędzy?!
Machnąłem na do ręką i zadzwoniłem do drzwi. Co ma być to będzie. Na pierwszy rzut oka nie poznałem kobiety, która pojawiła się w drzwiach. Łoł... Ależ zacnie wyglądała. Yenn zwróciła mi uwagę czyli musiałem być niezbyt dyskretny w cieszeniu oka całkiem niezłym widokiem. Upsi..
No i jakoś to poszło. Dziewczyna albo dobrze udawała albo faktycznie podobał jej się mój prezent. W sumie cieszyłem się, że nie miała nic dla mnie, bo lubię dostawać prezentów. Nigdy nie wiem jak się wtedy zachować. Los uśmiechnął się do mnie kiedy poinformowała mnie, że Wigilię urządziła zgodnie ze swoją rodzinną tradycją, dlatego też nie musiałem się przejmować brakiem jej znajomości. Znakomicie ! Potrawy pachniały i smakwały nieziemsko. Kobieta, która w tak młodym wieku gotuje takie cuda albo jest cudem albo zamówiła to w jakimś wypasionym lokalu. Dania, które pojawiły się na stole widziałem po raz pierwszy w życiu. Mieliśmy niezły ubaw kiedy pokazywała mi jak mam rozprawić się z pirugami ? Tak to się nazywało ? Raczej tak. Dowiedziałem się, że pochodziła z Polski. Kiedy mówiła coś w swoim rodzimym języku nie mogłem uwierzyć w to co słyszę...Brzmiało to jak język elfów. Tak na marginesie polki to niezłe laski, chyba, że ona stanowi jakiś wyjątek. Chciałbym kiedyś wyprawić się do Europy aby się o tym przekonać. Miłe było z jej strony, że zgodziła się mnie przenocować, a jeszcze milszy był pocałunek pod jemiołą. Nie ukrywam podobał mi się.
Byłem niesamowicie zdumiony kiedy dziewczyna zniknęła na chwilę w swoim pokoju i wróciła z jakimś papierem i ołówkami.
- Co ?
- Siadaj i się nie ruszaj. - nakazała.
- Nie ma mowy !- zaprzeczyłem. - Jeżeli chcesz mi sprawić prezent to narysuj mi siebie. - uśmiechnąłem się znacząco, a ona sięgnęła po poduszkę i mnie nią walnęła.
- Ej! A to za co ? - naburmuszyłem się niczym pięciolatek i w mgnieniu oka pojawiłem się koło niej.
- Za całokształt.
- Za całokształt? Tak? - uniosłem z rozbawieniem brwi i złapałem ją lekko nad kolanami po czym przerzuciłem sobie przez ramię. - Skoro tak uważasz.
- Lionell! Postaw mnie ! - warknęła, a ja wynagrodziłem ten bunt lekkim klapsem w tyłek. - chciałaś to masz- oznajmiłem i rzuciłem ją na łóżko po czym zacząłem niemiłosiernie łaskotać.
- Jesteś okropny ! Przestań.
- A co dostanę w zamiar? - posłałem jej jeden z moich zniewalających uśmiechów.
- Kopa w dupę. - sparodiowała moją minę.
- Ależ wredne babsko.
- Spadaj na kanapę. - gestem ręki wywaliła mnie z pokoju.
- No wiesz ty co?!
- Licze do trzech i Cię tu nie ma! Jest już późno. Raz... dwa...
- Dobra, dobra. Dobranoc, pchły na noc.
Zgasiłem jej światło i zniknąłem za drzwiami. Faktycznie było późno i to nawet bardzo. Usiadłem na kanapie i wpatrywałem się w świecące drzewko jak urzeczone dziecko. Zupełnie nie wiedziałem co dziś we mnie wstąpiło... byłem cały czas miły. Wyrobiła sobie pewnie mylne zdanie, chociaż z drugiej strony miałem dziś wrażenie jakbyśmy znali się od lat. Może to była właśnie ta cała magia świąt.
Ale Yenn tak nagle mnie spławiła. Było śmiesznie i zabawnie aż tu nagle... o chole.ra. A co jak przegiąłem, a ona ma chłopaka?
I poczuła się poprostu niestosownie ? Tak to by wiele wyjaśniało. Ale ten buziak pod jemiołą ? Może to polski obowiązek ?Siedziałem na kanapie nie mając zamiaru zasnąć, jednak z marnym skutkiem. Oczywiscie w nocy odwiedził mnie mój przyjaciel koszmar, którego treści już nie pamiętam. Rzucałem się na kanapie dopóki nie obudziło mnie mocne potrząsanie i delikatny, zaspany, kobiecy głos.
- Lionell, obudź się do cho.lery.
Zerwałem się mało nie zderzając się z dziewczyną głową. Rozejrzałem się w popłochu po pokoju walcząc o powietrze. Gdzie ja jestem ? Ah, no tak.
- Wszystko w porządku?- zapytała przerażona.
- Jak najlepszym - rzuciłem sucho i zmierzyłem ją ostrym spojrzeniem.
- Co się stało ?
- Nic. Przepraszam, że Cię obudziłem. - nie przerywałem kontaktu wzrokowego, aby nie pokazać swojej słabości.
Stałem się zimny i przybrałem codzienną maskę obojętności aby odciąć się od tego czego Yenn widzieć nie powinna.- Powinienem już iść.
- Jest czwarta nad ranem.
- I tak się zasiedziałem. - westchnąłem.- Jeszcze raz wielkie dzięki i przepraszam.
- Za co u licha przepraszasz ? Kur.wa Lionell!
Machnąłem ręką i wziąłem swoje rzeczy, ubrałem się po czym skierowałem się ku wyjściu. Zmieszanie i zdziwienie na jej twarzy było ogromne.
- Uwierz mi tak będzie lepiej.
I wyszedłem. Mróz faktycznie dawał się we znaki więc nie było mowy abym dreptał teraz do domu. Bar. Lokal. Alkohol. Tak.
***
Nazajutrz znów musiałem pojawić się na treningu. Mój wczorajszy kac był niczym w porównaniu z dzisiejszym. Szedłem przed siebie błądząc gdzieś myślami, aż nie wylądowałem pod kawiarnią. Tak, tą w której poznałem polkę.
Gdyby nie ten jeban.y sen... ale słusznie zrobiłem. Nie mogłem zostać. Zwolniłem kroku, a kiedy przez szybę ją dostrzegłem zupełnie się zatrzymałem. Uważnie jej się przyglądałem a kiedy ona uniosła wzrok na mojej twarzy malowało się coś na kształt udręki. Pokręciłem głową i ruszyłem dalej.

< Yenn ? <3 :* I co teraz? Masz zagwostkę w prezencie ode mnie na święta ^^ >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz