Uśmiechnąłem się.
- Super. Czuj się jak u siebie. - powiedziałem.
Czułem się nieswojo, miałem motyle w brzuchu. Odkąd przyjechałem do Londynu przed półtora roku, James był moim pierwszym gościem i w sumie pierwszą osobą, z którą spędzałem więcej czasu. Może nie licząc wszystkich ludzi z baru, w którym pracowałem, ale właściwie z nikim tam nie rozmawiałem, więc to się raczej nie liczy, prawda?
Jednak to było miłe uczucie. Mimo tego jakiegoś... ja wiem (?)... strachu... również czułem się po raz pierwszy od bardzo dawna w jakikolwiek sposób zauważony i doceniony.
Wpuściłem James'a do środka i wziąłem od niego torbę, po czym zaniosłem do siebie do sypialni. Była trochę ciężka, chociaż raczej to ja miałem mało siły. Trochę wstyd się przyznać, ale nigdy nie byłem na siłowni. Po chwili wróciłem do przedpokoju, gdzie James chyba się zastanawiał, gdzie powinien zostawić kurtkę.
- Daj. - wziąłem od niego ubranie i otworzyłem jedne z zasuwanych drzwi białej szafy, po czym powiesiłem na jednym w wielu pustych wieszaków.
- Jadłeś już obiad? - zapytał, kiedy szliśmy do salonu.
- Szczerze to nie. Pomyślałem, że może zamówimy pizzę albo chińczyka, sushi czy coś kiedy przyjdziesz. - odparłem.
- Nie musiałeś przecież na mnie czekać. Pewnie umierasz z głodu po całym dniu... - zmarszczył brwi. Machnąłem ręką.
- Nie jest źle. - zaprzeczyłem.
- A co najbardziej lubisz, to od razu zamówimy? - spytał jeszcze, wyciągając telefon z kieszeni.
- Mi obojętnie. Weź to, co ty lubisz. Potrafię zjeść wszystko. - podrapałem się po głowie z trochę głupią miną.
<?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz