sobota, 26 grudnia 2015

Od Kai'a - C.D Kody

Pokręciłem głową w geście podziękowania, ale kobieta nalegała, nie chciałem odmawiać już, więc się ostatecznie zgodziłem. Kobiety zawsze nalegają, znaczy się… Nie wszystkie, ale większość z nich tak się zachowuje, więc no… Dla własnego bezpieczeństwa wolałem się zgodzić. Wszedłem z nimi do kwiaciarni. Od razu usadzono mnie na krzesełku i podstawiono pod nos już zaparzoną herbatę malinową.
- Mam nadzieję, że lubisz herbatę malinową… - powiedziała kobieta.
Przytaknąłem tylko głową. Uśmiechnąłem się lekko do niej i spojrzałem na mężczyznę, któremu uratowałem życie. Patrzył na swoje dłonie, potem na kubek z którego ulatywała para, aż w końcu spojrzał na mnie. Jego okulary powiększały mu oczy, które były brązowe i przykuwały uwagę. Były w pewnym sensie, pociągające. Uśmiech sam zniknął, ale szybko znowu wkradł się na moje usta, ukazałem szereg białych kiełek. Tym samym chyba wywołując lekkie speszenie względem obcego. Zaśmiałem się w duchu. W dłonie ująłem kubek, ciepłego napoju, jeden łyk, a tak wiele sprawia. Przez moje ciało przeszedł przyjemny, ciepły dreszcz. Jednakże podniebienie nieco na tym ucierpiało, bo było to jeszcze gorące. Jednak cóż zrobisz?
Kobieta ciągle zadawała pytania, jak mam na imię, czy nic mi na pewno nie jest, czy nic sobie nie nadwyrężyłem, i takie tooony pytań. Eh, eh… W końcu pora się odezwać.
- Moje imię to Kai i nie, nic mi nie jest i nic sobie nie nadwyrężyłem. – odpowiedziałem spokojnym tonem głosu.
- Oh to dobrze! – zawołała z radości, jakby to było coś bardzo fantastycznego.
Zaśmiałem się krótko i upiłem kolejny łyk herbaty, która się właśnie skończyła. Przewróciłem oczami i oddałem kobiecie kubek.
- Może w czymś pomóc? – spytałem.
- Tak. – odparła. – Mógłbyś pomóc nam wnieść te kartony?
Wstałem z krzesełka i jak na zawołanie poszedłem po dwa kartony, które szybko znalazły się w środku i już poleciałem po kolejną serię kartonów.
Dość szybko i sprawnie to poszło, ale ciągle myślami byłem przy tym, którego uratowałem. Zostałby z niego placek na jezdni, bądź przyczepił by się do kół ciężarówki i podróżował przez świat, ale już jako nieżywy placek, Jacek placek, dobre… Aż zgłodniałem. Zjem będąc w domu.
- Koda, chodź mi pomóc! – dało się usłyszeć głos kobiety.
Mężczyzna szybko poszedł na prośbę chyba swej przełożonej. Powiedziałem grzecznie „Do widzenia, miłego dnia". No i tak wyszedłem z kwiaciarni i wracałem do domu…
~
Nie wiedziałem, która to już była godzina, ale cóż. Zdążyłem przez ten czas zjeść coś, co byłem w stanie zrobić, umyć się i już wychodziłem. Szybkim krokiem dążyłem do studia fotograficznego. Tym samym mijając kwiaciarnię, no i stało się. Wpadłem na K… Kodę? No, nie ważne. W każdym bądź razie, wpadłem na niego, bo sam wyleciał z kwiaciarni. Spojrzałem na niego przenikliwym spojrzeniem. Jednak po chwili go wyminąłem i nie zważając na nic szedłem dalej, rzucając do niego pustymi słowami „Nie wychodź na ulicę bez okularów bo coś się stanie, a mnie w pobliżu nie będzie!” nie wiem czemu, ale uśmiech sam się ujawnił. Jakby… No nie wiem, chciałem mu zrobić na złość, ale to mi nie wyszło. Nie umiem tego opisać.
Nim się zorientowałem, znalazłem się przed budynkiem, do którego miałem wchodzić. Z szerokim uśmiechem na twarzy. Pełno kobiet, które były piękne i nie jednego by podnieciły. Mniejszą część stanowili mężczyźni, nie było ich aż tylu jak się można było tego spodziewać. W końcu to kobiety wolą modeling… Jedna z kobiet mnie złapała i zaciągnęła do… Studia gdzie miały się odbyć zdjęcia. Spojrzałem na nią, ah, moja szefowa. Przywitałem się, a ona od razu zaczęła się za rozbieranie mnie. CZY TO TU TAK ZAWSZE WYGLĄDA!? HALO!? PRZETSRZEŃ OSOBISTA! Dobry żart.
W końcu mogłem się sam rozebrać i przebrać w to co mi dali, jakieś nowe ciuchy z pokazów. Miałem sesję z kobietami, czułem się taki… Obmacany? Z jakiej to przyczyny? Tak to miało mniej więcej wyglądać… Nie będę się czepiać, tylko wykonywał swoją pracę…
~
Skończyło się! Tak jak o tym rozmyślałem i o… Tym chłopaku. Nie myśl o nim Kai! Nie pora na takie rzeczy! Dobra ogarnij się chłopie.
Przebrany i znowu zwarty i gotowy do powrotu do domu. Ogólnie to teraz się zorientowałem, że obok studia jest pomyślmy… Jakaś uczelnia, z której właśnie w tym momencie wychodził ten sam, któremu uratowałem życie. Dziwne uczucie mnie dotykało. Co to mogło być? Wygląda na bardzo przyjaznego, dobrego… No ogólnie na takie moje przeciwieństwo. Spojrzałem na niego, no i chyba mnie zobaczył, bo od razu spuścił głowę, jakby się mnie przestraszył, bądź zawstydził…

Koda? XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz