Po wielu tygodniach (a raczej latach) w końcu udało mi się wyruszyć z tego domu. Wiedziałem, że to wszystko nie miałoby sensu. Zobaczyłem piękne miasto, Londyn. Wiedziałem, że od tego momentu wszystko się zmieni, że nie będzie tak jak w Argentynie, tak rutynowo, tylko jakoś… Inaczej. Stałem na dworcu, wysiadłem aktualnie z pociągu (trochę tych podróży było). Z torbą na ramieniu, wszystko tam było, dosłownie. W moją ulubioną torbę sportową wszystko wcisnąłem, no i jakimś cudem pozostało jeszcze trochę miejsca. Westchnąłem ciężko. Po schodach wszedłem i znalazłem się na świetle dziennym. Zimny wiatr od razu uderzył w moją twarz, wywołując skwaszenie i nieprzyjemne odczucie. Nie zwracając na to dłuższej uwagi ruszyłem na postój TAXI. No, ale z moim szczęściem nie było tam żadnego taksówkarza, czy tam taksówkarka. Na jedno wychodzi. Może więc przejadę się autobusem? W sumie mieszkam prawie w centrum miasta, to mogę się przejść. Ruch to zdrowie! Tylko najpierw odnaleźć tą ulicę… Kto pyta nie błądzi, co nie?
~
Po jakiś dwóch godzinach znalazłem! Znalazłem to co szukałem! Stałem przed samym budynkiem, był taki, no taki jak inny. Budynek to budynek, nie ważne co jest z zewnątrz, ważne jak wygląda w środku. Chciałem od razu się przekonać jak tam jest. Z uśmiechem na mordce wszedłem do środka. Tylko był tutaj parter, pierwsze i drugie piętro. Mieszkałem na pierwszym, więc było okey. No.. Chyba, że po imprezach będzie gorzej. Zresztą, raz się żyje! Szybko wszedłem po schodach, znalazłem się na pierwszym piętrze, musiałem poszukać tylko numerku na drzwiach „3”, co dość szybko nastąpiło. Wyciągnąłem klucze, które dostałem już parę dni temu kiedy postanowiłem wynająć to mieszkanie. Zresztą nie chce mi się o tym myśleć teraz. Najważniejsze, że mam gdzie się podziać, a nie znajdować się pod mostem. Przekroczyłem próg drzwi, a w środku było no… Ładnie? Po prostu tak jak sobie to wyobrażałem. Nic nie mogłem zmieniać, wszystko tutaj było, a najlepsze, że mieszkanie należy do młodej pary, która wyprowadziła się do domku. Gust mają dobry. Poszedłem do sypialni, wielki komandor stał tuż przy dużym łóżku sypialnianym, a najlepsze, że pokój nie wydawał się przez to zmniejszony. No i oczywiście telewizja i biurko pod telewizorem. Szybko się rozpakowałem. Torba wylądowała gdzieś na jednej z półek, a ja wyszedłem z pokoju. Wyjąłem portfel z kieszeni spodni, przydałoby się znaleźć pracę i zrobić jakieś zakupy, bo w lodówce pusto. Wyszedłem z mieszkania, zakluczyłem drzwi, a klucze wylądowały w kieszeni kurtki. Zbiegłem szybko po schodach, wypadłem z klatki schodowej jak oparzony. Po prostu prawie wpadłem na drzwi. Mam po prostu tendencję do takich wypadów, takie „hop siup”. Hehe. Ruszyłem do jakiegoś… Sklepu? Nawet nie wiem gdzie co tutaj jest. Rozglądałem się, aż ujrzałem kogoś. Nie wiedziałem czy to mężczyzna czy to kobieta, nie zwróciłem na to większej uwagi, bo nawet nie spojrzałem na tej osoby twarz tylko rozglądałem się dalej za jakimś sklepem, może coś bym dostrzegł?
- Przepraszam, czy wiesz gdzie jest jakiś sklep? – spytałem nadal nie patrząc na tą osobę.
<Kto będzie taki dobry i odpisze zwierzakowi? XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz