-Owszem powinieneś-mruknęłam.
Chłopak uśmiechnął się szeroko, a ja skrzywiłam, co go lekko zdziwiło.
-Coś nie tak?-zapytał.
Cicho westchnęłam.
-Widzisz nie należę do osób towarzyskich-powiedziałam spokojnie.
Już miałam iść gdy nagle coś poruszyło się w jego plecaku. Ominęłam chłopaka i spojrzałam na iguanę.
-Jaka sweetaśna-powiedziałam.
Ta lekko się schowała.
-Nie bój się mnie-powiedziałam.
Zwierzę nie przekonało się do mnie.
-Kiedyś mieliśmy hodowlę...i tam były iguany.
Uśmiechnęłam się lekko.
-Niezbyt towarzyska?-zaśmiał się chłopak.
Przekręciłam oczami i odeszłam.
Weszłam do stajni i ujrzałam....właściciela Iguany.
-Ty tu pracujesz?-zapytałam.
Ten przytaknął z uśmiechem. Cicho westchnęłam. Na samym początku poszłam do Czempiona, czarnego ogiera czystej krwi arabskiej. Ogólnie pracowałam na farmie, która należała kiedyś do dziadka. Byłam przy narodzinach tego konia i nie ufa innym tylko mi. Dziadek zmarł i teraz farma należy do kogoś nie z naszej rodziny.
Dałam koniowi jabłko, ten zarżał wesoło. Przy nim czułam się szczęśliwa, jak przy tygrysach.
-Cassie-usłyszałam głos.
Obróciłam się do pani, która również tu pracowała...była bardzo miła.
-Jak skończysz pracę przyjdź z nim na tor-mrugnęła do mnie i odeszła.
Uśmiechnęłam się do siebie. Nagle wcześniej spotkany chłopak podszedł do mnie.
Arkady?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz