Otworzyłam szeroko oczy.
- Nie ładnie - skarciłam chłopaka.
Wzruszył ramionami i uśmiechnął się szelmowsko. Rozmowa się kleiła. Rozmawialiśmy o pracy w klubie, o różnych śmiesznych anegdotach dotyczących naszej pracy.
- A... Czy picie kawy o godzinie dwudziestej czwartej jest aby na pewno na miejscu? - zapytałam.
- Właściwie to czemu nie? - poruszał brwiami w górę i w dół na co wybuchnęłam szczerym śmiechem.
- Wiesz... Nikt dawno do mnie nie przychodził. Ogólnie mieszkam sama, tylko... O kur... chole*a! - jak strzała odkopałam się z wszystkich warstw koców i udałam się do łazienki. Wybiegła z niej Mona przeraźliwie merdając ogonem i skamląc.
- A więc... Poznaj Monę - uśmiechnęłam się i puściłam obrożę.
Suczka obwąchała podejrzliwie Nathana i powarkując udała się z powrotem w moją stronę.
- Jest bardzo nieufna - wyjaśniłam.
- Rozumiem, wszystko w porządku - chłopak wzruszył ramionami i wsunął się głębiej w fotel.
Ja zajęłam swoje miejsce na kanapie na powrót zakopując się w kocach. Po chwili poczułam, że moje powieki opadają.
Nie śpij!
Ayleen, budź się! Masz obcego faceta w domu!
Niestety, było już za późno. Zasnęłam kamiennym snem, i nikt nie mógł nic na to poradzić.
Nathan?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz