Było chłodne popołudnie, a Teemo domagał się spaceru. Co zrobić. Zaczął mi skomleć na pół domu. Nie miałam wyjścia. Ubrałam się cieplej i założyłam mu szelki. Nie lubił na spacer chodzić ze smyczą przyczepioną do obroży. Do uszu włożyłam słuchawki, które wcześniej podłączyłam do telefonu i puściłam ulubioną playlistę. Za każdym razem gdy wypuszczałam powietrze, zamieniało się ono w parę. Po jakimś czasie musiałam się zatrzymać, bo mój mały niedźwiedź obwąchiwał jakieś drzewo. Chwilę, w której spokojnie mogłam postać przerwał mi jakiś wysoki chłopak. Brunet. Powoli wyjęłam słuchawki z uszu. Pytał, czy w pobliżu jest gdzieś sklep. Na szczęście byłam tu już trochę czasu i znałam co nieco okolicę.
- Jasne, chodź. Zaprowadzę cię- powiedziałam i lekko szarpnęłam smycz- Teemo, idziemy- tu zwróciłam się do psa, który po usłyszeniu mojego głosu podniósł uszy i podbiegł.
Włożyłam ręce do kieszeni kurtki. Co z tego, że miałam rękawiczki. Były za cienkie. Chyba będę musiała w końcu zainwestować w nowe. Kilka minut później byliśmy na miejscu.
- Proszę- wskazałam na sklep.
Misiek cały czas podczas drogi obserwował tamtego gościa. Trochę dziwne, no ale cóż.
<Kai?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz