piątek, 25 grudnia 2015

Od Kayle'a CD James

Serce łomotało mi jak jasna chol.era. Brak słów, a w dodatku z tego wszystkiego zapomniałem oddychać. Poprawiłem włosy przeczesując je trochę zbyt nerwowo chudymi palcami, po czym zaśmiałem się jeszcze bardziej nerwowo i wstałem.
- Chcesz coś... do picia...? Albo coś coś tym guście...? - spytałem chcąc odwrócić tor rozmowy.
- Nawet z chęcią. Ale pod jednym warunkiem... - odparł patrząc na mnie spod półprzymkniętych powiek.
- A... jakim...?- przekrzywiłem lekko głowę, nie bardzo wiedząc o co może mu chodzić.
- Że się uśmiechniesz. - odrzekł puszczając mi oczko. Zarumieniłem się i zaśmiałem znów nerwowo, po czym poszedłem do kuchni, żeby nie widział czerwieni na mych policzkach.
Otworzyłem lodówkę i zajrzałem do środka, w trakcie kiedy James oglądał salon.
- Jest cola, fanta, sprite, znajdzie się też arizona, Black i chyba mam gdzieś Tigera... Poza tym może być jeszcze po prostu woda, albo herbata, kawa lub kakao. - powiedziałem.
- Weź dla mnie to samo co dla siebie. - poprosił.
Wyjąłem więc colę i nalałem nam obojgu do dwóch dość dużych szklanek, po czym zaniosłem do salonu, a za mną przyszedł również Mortimer, by wskoczyć na kanapę i usiąść sobie na jej oparciu. Patrzył na mnie "uśmiechając się". Podszedłem do James'a i podałem mu jedną ze szklanek, następnie samemu siadając na kanapie podciągając kolana pod brodę.
- Nawet twój pieszczoch się uśmiecha. Ty też powinieneś. - oznajmił szczerze, bez żadnej drwiny. Trochę się speszyłem, ale na jego prośbę, delikatnie i jakby niepewnie, ale się do niego uśmiechnąłem.
- Od razu lepiej. - powiedział szeroko się do mnie uśmiechając, przy czym ukazując mi swe białe zęby. Doszedłem do wniosku, że bardzo ładnie się uśmiecha.
Przystawiłem swoją szklankę do ust, pociągając kilka łyków zamyślony. Przygryzłem szkło odpływając w świat własnych rozmyślań i całego tego bałaganu, jaki miałem w głowie. Z zamyślenia wyrwała mnie ręką James'a, która nagle pojawiła się przed mą twarzą.
Aż podskoczyłem zaskoczony i przestraszony, zagryzając zęby na szklance i wylewając na siebie jej zawartość.
- Przepraszam...! - krzyknąłem troć za gwałtownie wstając. - Nie ubrudziłem cię...? Jeju, przepraszam! Straszny ze mnie kretyn...
- Ja nie jestem mokry, w przeciwieństwie do ciebie. I to ja przepraszam. Przestraszyłem cię. - odparł również wstając i podchodząc do mnie. Spojrzałem na swoją koszulkę. Faktycznie cały byłem mokry. Nagle poczułem dotyk na ustach. Serce zabiło mi szybciej. Podniosłem zaskoczone spojrzenie na James'a, który patrzył na mnie ze zmarszczonym czołem.
- Skaleczyłeś się... - powiedział pokazując na swój palec, na którym zostało trochę mojej krwi.
- O... - przyłożyłem dłoń do wargi i spojrzałem na szklankę. Zagryzając na niej zęby nieco ją nadłamałem i rzeczywiście rozciąłem wargę.
- Poczekaj... Przyniosę jakiś papier czy coś... - powiedział.
- Nie, nie. W porządku. - odparłem szybko.
- To chociaż się przebierz... Powiedz gdzie masz koszule to ci jakąś przyniosę.
- W sypialni są drzwi... Tam mam garderobę. - powiedziałem zanim nie pomyślałem, że to niegrzeczne wysługiwać się gościem. Jednak zanim zdążyłem się zreflektować, James'a już nie było w salonie. Poszedłem do kuchni i urwałem kawałek ręcznika papierowego. Podszedłem do lustra w korytarzu, żeby sprawdzić, czy nie wyrwałem sobie przy okazji kolczyków z wargi, ale było w porządku. Wtedy pojawił się James podając mi czysty czarny T-shirt.
- Dzięki... - powiedziałem biorąc od niego ubranie, po czym zdejmując bluzę i koszulkę, zapominając o śladach na mych przegubach. Kiedy zakładałem nową koszulkę, uświadomiłem sobie, że patrzył na to moje ohydne, wychudzone ciało i wystające łopatki. Wzdrygnąłem się na samą myśl i spuściłem głowę.

<?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz