Wygiąłem wargi w delikatnym uśmiechu, po czym skinąłem głową. Chciałem wstać, ale James nagle mnie podniósł. Wydałem z siebie krótki okrzyk zaskoczenia i mocno się go złapałem. Zaśmiał się, a ja zarumieniłem.
- Tylko się szybko ogarnę... - powiedziałem.
Postawił mnie na podłodze, po czym poszedłem do sypialni, by wejść do dużej garderoby i odszukać w niej czarną bluzę z kapturem mającym w środku czerwony wzór w panterkę, T-shirt z "My Chemical Romance", czarne rurki z dziurami na kolanach oraz tego samego koloru Vansy. Z takim oto inwentarzem zniknąłem w łazience, by się w niej ubrać, poprawić makijaż i włosy korzystając z magicznego urządzenia, jakim jest prostownica, bez której normalnie nie mogłem żyć. Przeczyściłem jeszcze tunele i poprawiłem kolczyki w wardze, a na koniec umyłem zęby i wyszedłem z łazienki.
- To idziemy? - spytałem wkładając telefon do tylnej kieszeni spodni. James podszedł, objął mnie w pasie i wymruczał mi do ucha:
- Ładnie wyglądasz... Jeszcze mi cię ktoś ukradnie... - tutaj musnął me usta swoimi. Delikatnie się zarumieniłem na jego słowa.
Po chwili jechaliśmy już windą na dół.
- Masz samochód, czy idziemy piechotą? - spytałem zerknąwszy na niego.
<?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz